Mają w oczach panikę

„Teraz mamy dziewczynkę” — mówi mężczyzna i delikatnie poklepuje brzuch swojej żony. „Dzisiaj będziemy robić ultrasonografię w 20. tygodniu” — mówię i proszę kobietę, aby położyła się na leżance. Obnaża brzuch i kładzie się. Mąż patrzy na nią pytająco. Ona kładzie palec na ustach i szepce: „Daj mu się bawić”. Ich synek bierze się do zabawy. Mężczyzna zajmuje miejsce na krześle obok leżanki.
Poruszam końcówką aparatu USG po jej brzuchu i wkrótce słyszymy bicie serca. „Rytm serca jest czysty” — mówię. Oboje patrzą uważnie na ekran, na którym na czarno-białych obrazach ukazuje się ich dziecko. Mózg wygląda dobrze, narządy też. Wkrótce zauważam jednak, że dziecko ma rozszczep wargi, przechodzący też na podniebienie.
Podchodzę do tego spokojnie. „Wasze dziecko ma ładne, bijące serce, mózg jest w porządku, organy wewnętrzne też, ale odkryłam rozszczep wargi”. Kobieta uderza dłonią w usta i krzyczy: „Nieee!” Jej synek szybko podbiega. Kobieta zaczyna płakać, dzieciak razem z nią. Mężczyzna stara się oboje uspokoić delikatnymi słowami. Nieco później maluch znowu bawi się samochodem, a ona jest ubrana.
Siedzą oboje przede mną. Mają w oczach panikę. „W dzisiejszych czasach zawsze może się tym zająć chirurgia plastyczna” — staram się ich uspokoić. — „To nie jest groźne dla życia. Wasze dziecko będzie potrzebowało dodatkowej pomocy po porodzie, na przykład przy nauce picia. Ale są szerokie możliwości leczenia. W klinice uniwersyteckiej mają specjalny zespół. Chcę was tam skierować. Oni naprawdę wiedzą wszystko”. „Nie, to nie jest konieczne” — mówi kobieta. — „Nie chcemy tego dziecka”. Mężczyzna potakuje. „Tak, zawsze zgadzaliśmy się, że chcemy tylko zdrowe dziecko”.
Położna przeprowadzająca USG usiłuje jeszcze przez jakiś czas przekonywać parę do niepodejmowania pochopnej decyzji oraz zaufania specjalistom, ale nic to nie daje. Kobieta upiera się, że nie chce dziecka. Po wymaganym przez prawo okresie pięciu dni zastanowienia małżonkowie pozbywają się 21-tygodniowej już córeczki za pomocą aborcji.
Po pół roku położna — narratorka znowu dowiaduje się o parze. Małżonkowie złożyli wniosek o sztuczne zapłodnienie in vitro. (Byłoby to już trzecie — zarówno synek, jak i córeczka, której nie pozwolili się urodzić, również zostali poczęci w ten sposób). Narratorkę poproszono o udział w komisji etycznej, która ma ustalić, komu przyznane zostanie prawo do tej procedury. Możliwości systemu są ograniczone i do in vitro jest kolejka oczekujących.
Artykuł z „Het Parool”
Artykuł takiej treści, pod tytułem „De paniek staat in hun ogen”, ukazał się w sobotę 12 stycznia w popularnej amsterdamskiej gazecie „Het Parool” (cytat powyżej to dosłowne tłumaczenie jego fragmentu) i wywołał burzę w mediach społecznościowych. Autorce, Mickelle Haest, zarzucono, że artykuł jest nieprawdziwy, ponieważ z zawodu jest ona dziennikarką, a nie położną. Podważano również jej uczciwość, ponieważ na jej koncie na Twitterze umieszczona była ilustracja różańca.
Dzisiaj nie można tego już sprawdzić, bo konto Haest jest obecnie niewidoczne na Twitterze, a sam tekst również szybko zniknął ze strony „Het Parool” i jest niedostępny w wyszukiwarkach. Udało mi się znaleźć tylko zrobioną przez kogoś fotografię tekstu z papierowej wersji gazety oraz zrzut z dyskusji. Ale już sam fakt, że artykuł został wydrukowany, jest zdumiewający. Nie potrafię zrozumieć, jak mogło dojść do takiej „pomyłki”. Aborcja jest tematem, którego dyskutowanie w Holandii jest zupełnie niemożliwe. Obowiązuje jedna, lewicowo-liberalna wersja, zgodnie z którą jest ona podstawowym prawem człowieka i znamieniem postępu. Żadnych odchyleń od tej wersji w życiu publicznym się nie dopuszcza, a osoby, które ośmielą się jej w czymkolwiek sprzeciwić, są stygmatyzowane i wykluczane. Jeśli istnieje jakikolwiek bardziej „zabetonowany” temat, to jest to uprzywilejowana pozycja społeczna homoseksualistów. Najbardziej lewicowym miejscem w całej Holandii jest Amsterdam, a „Het Parool” jest gazetą amsterdamską!
A jednak tekst Mickelle Haest został wydrukowany i wywołał szeroką dyskusję w mediach społecznościowych. Już sam ten fakt należy uznać za coś nadzwyczajnego. Co więcej, oprócz licznych ataków podniosły się też głosy broniące wiarygodności artykułu. Podkreślano, że autorka już wcześniej pisywała teksty z życia położnych, a proceder aborcji z powodu rozszczepu wargi w Holandii istnieje. Niektórzy uczestnicy dyskusji nie mogli uwierzyć, że na aborcję zdecydowała się para po in vitro. Ale również w tym wypadku osoby zorientowane w temacie twierdziły stanowczo, że takie sytuacje występują. Ponadto w magazynie „Vrouw” ukazał się wywiad z kobietą, której synek również miał rozszczep wargi, ale urodził się i został zoperowany („Leyla: Een hazenlip is geen reden voor een abortus”). Dzisiaj nie ma po tej wadzie śladu (dołączono zdjęcia sprzed i po operacji).
Zarówno sztuczne zapłodnienie, jak i aborcja są w Holandii finansowane z systemu ubezpieczeń. Wymagania do przeprowadzenia aborcji są dość liberalne. Można ją wykonywać aż do szóstego miesiąca ciąży. Rocznie przeprowadza się ponad 30 tysięcy aborcji. System jest tak skonstruowany, że wymaganym przez prawo doradztwem, czy przeprowadzić aborcję, czy nie, zajmują się same kliniki aborcyjne. Pieniądze od państwa otrzymują wówczas, jeśli kobieta zdecyduje się na aborcję. Im późniejsza i bardziej skomplikowana aborcja, tym większa zapłata (rok temu tekst publikujący dokładny cennik ukazał się też po polsku: „Mordowanie nienarodzonych jak biznes. Kliniki aborcyjne wspiera holenderskie państwo”).
Środowiska obrońców życia od dawna nawołują do zmiany prawa, tak aby doradztwem zajmowały się niezależne instytucje, które nie będą odnosiły zysku z decyzji o przeprowadzeniu aborcji. Niestety, elity polityczne ignorują ich postulaty. Odwrotnie, kolejne rządy holenderskie konsekwentnie propagują aborcję eugeniczną. Jeden z ministrów oznajmił jakiś czas temu, że celem rządu jest doprowadzenie do zupełnej eliminacji za pomocą aborcji dzieci z zespołem Downa (jak jest już na Islandii).
Portal pro-life Stirezo.nl pyta w związku z tym:
„Jesteśmy dopiero na początku. Dzięki postępowi medycyny wiemy coraz więcej o początkach życia. Co będzie, jeśli będziemy mogli stwierdzić, jaką inteligencję ma nienarodzone dziecko liczące trzy tygodnie? Czy wysoko wykształceni rodzice zaakceptują, że ich dziecko nigdy nie wyjdzie poza zawodówkę? Aborcja stanie się atrakcyjną opcją. Abstrakcyjny scenariusz, ale czy w przeszłości uznalibyśmy za niewyobrażalne, że będziemy specjalnie monitorować dzieci z zespołem Downa w celu przeprowadzenia aborcji?”

Źródła: Het Parool, stirezo.nl, vrouw.nl, pch24.pl

Komentarze