Zapomniane sąsiadki dominikanów z Rotterdamu

Na stronie dominikanów holenderskich ukazał się niedawno bardzo ciekawy artykuł, będący wynikiem historycznego śledztwa Paula Seesinka. Autor udzielił nam zgody na jego przetłumaczenie i opublikowanie. Specjalnie dla nas dodał też akapit streszczający historię dominikanów rotterdamskich, ponieważ polscy czytelnicy jej nie znają. Serdecznie dziękujemy panu Paulowi!

Dominikanie w Rotterdamie — historia

Paul Seesink
Kiedy wędrowałem po Rotterdamie, moją uwagę przyciągnęła nazwa ulicy „Achterklooster” między ulicami Kipstraat a Goudsewagenstraat. Niezbyt zwyczajna ulica w centrum miasta nad Mozą.
Nazwa, pierwotnie brzmiąca „Achter ’t Clooster” (dosł. „Za klasztorem”), wskazuje na klasztor, którego nie znajdziemy nigdzie na ulicach ani w alejach: klasztor braci kaznodziejów, czyli dominikanów na ulicy Hoogstraat. Został on tam wybudowany w roku 1444. W 1563 roku padł pastwą pożaru, a następnie został częściowo odbudowany; jednak po reformacji uległ likwidacji.
[Dla polskich czytelników: Od 1572 roku praktykowanie wiary katolickiej było zabronione. Później restrykcje zostały trochę złagodzone i od 1625 roku w mieście znowu przebywali dominikanie. Nie było kościołów katolickich, ale nabożeństwa odprawiano w gospodzie przy ul. Steiger. W 1790 roku dominikanie wybudowali swój pierwszy kościółek i klasztor między ul. Hoogstraat a ul. Steiger. W 1832 kościół został zburzony i wybudowano nowy (ukończony w 1837 roku). 14 maja 1940 roku Rotterdam został zbombardowany przez nazistów. Zniszczone zostało całe centrum miasta, w tym kościół dominikanów. Przez pewien czas bracia pracowali, korzystając z dwóch innych kościołów. Po wojnie wybudowano (w stylu modernistycznym) nowy kościół i klasztor. Ich inauguracja odbyła się 14 maja 1960 roku. Oficjalnie kościół nosi wezwanie św. Dominika, ale zwyczajowo nazywany jest „Citykerk Het Steiger”, ponieważ znajduje się w centrum, w pobliżu Het Steiger (nazwa ulicy) nad jedynym kanałem w Rotterdamie, Steigersgracht.]


Zaglądając do historii Rotterdamu, stwierdziłem, że blisko tego miejsca znajdował się jeszcze jeden klasztor. W 1482 trzy siostry profeski (1): Agatha Jans, Aef Wouters i Maria Ysbrants sprowadziły się do Rotterdamu z haarlemskiego klasztoru karmelitanek o nazwie „Jerozolima”, wyposażone w pozwolenie na założenie „nowej fundacji”, wystawione przez magistra Alberta Jansa z Haarlemu w imieniu prowincjała. W tym samym roku klasztor wzięły pod opiekę władze miejskie. Trzy siostry weszły do zarządu klasztoru. Zobowiązały się zachowywać posłuszeństwo wobec sióstr z Haarlemu, a także nie obciążać długami innych klasztorów.
W ten sposób na ulicy Oostwagenstraet, na końcu ulicy Kipstraat, powstał klasztor karmelitanek, noszący wezwanie św. Anny. Jego pierwszymi mieszkankami oprócz Agaty, Aef i Marii były siostry habitowe Ursula Jacobs, Dirckie Aeberts, Ems Hendricks, Lijsbeth Pieters i Magdalena Dircks. Oprócz tego dołączyły do nich jeszcze nie obłóczone w habit Anna Hendricks, Maria Gijsberts i Fijtie Jans; a rotterdamczycy nadali budowli nazwę „domu sióstr św. Anny”.


Ulica Oostwagenstraet to dzisiejsza Goudsesingel. Jak widać na drugiej mapce, równolegle do niej znajduje się Achterklooster. Przed II wojną światową była tu w pobliżu wąska uliczka prowadząca do klasztoru karmelitanek. Była to Karnemelksteeg — w ten sposób rotterdamczycy przekręcili nazwę Karmelietessensteeg („Zaułek karmelitański”).

Upadek

Według H. ten Boera (2) klasztor karmelitanek w Rotterdamie początkowo świetnie się rozwijał. Budynki klasztorne, wraz z ogrodami, zajmowały przestrzeń od Stadsvest (wówczas Goudsche Singel) po Kipstraat. Jednak w XVI wieku, jak wszystkie rotterdamskie klasztory, okres rozkwitu się skończył. Ponosiły za to odpowiedzialność same klasztory. Dzięki darowiznom nabyły wielkie bogactwa i umiały dobrze zarządzać swoim majątkiem.
Jak pisze Ten Boer: „Spowodowało to pojawienie się w nich niewłaściwego duchu. Czasem chodziło o bogactwo; dyscyplina i modlitwa zostały zaniedbane”.
Niestety w mieście zabrakło Teresy z Ávili, która doprowadziłaby klasztory do porządku, tak jak się stało w Hiszpanii.
Istniał też inny problem. Rosło zaludnienie Rotterdamu. Ponieważ klasztory, których było co najmniej pięć, zajmowały dużo miejsca, miasto nie mogło się rozwijać. A liczba zakonników w tym samym czasie gwałtownie spadała — także w klasztorze karmelitanek.
W 1536 roku (roku śmierci Erazma z Rotterdamu) rada miejska postanowiła przejąć klasztor, żeby przekształcić go na koszt miasta w przytułek. Zamierzano zezwolić siostrom na dalsze mieszkanie w nim pod warunkiem, że będą opiekować się ubogimi. Plan ten nie został jednak zrealizowany.
Niemniej jednak siostry przyjęły go pozytywnie i w 1544 roku zwróciły się do przewodniczącego sądu najwyższego prowincji Holandii w Hadze z prośbą o zgodę na sprzedaż ich klasztoru, aby mogły przejść do innego klasztoru, w którym będą miały wystarczające „pieniądze i odzież”. Ponieważ nie wchodziło to w zakres jego kompetencji, przewodniczący przekazał petycję do wikariusza prowincjalnego Jacobusa Colckmansa, przeora z Antwerpii. Colckmans z kolei przesłał ją w dniu 3 listopada 1544 roku do prowincjała Billicka.
Niestety siostry napotkały sprzeciw. Wikariusz prowincjalny doradził sądowi, aby zakazał władzom miejskim Rotterdamu wszelkich samowolnych działań w oczekiwaniu na następną kapitułę prowincjalną, która miała się odbyć w Haarlemie w 1545 roku.
Sprawa faktycznie stanęła na kapitule i ostatecznie przeorzy do negocjacji z Rotterdamem wyznaczeni zostali przeorzy klasztorów z Haarlemu i Schoonhoven. 19 maja 1545 roku zgodzili się na sprzedaż. Miasto miało co roku płacić siostrom 12 guldenów karolińskich, a także płacić 13 guldenów karolińskich rocznej renty, którą obciążony był klasztor. Część klasztoru opuszczona przez siostry miała być wyremontowana przez władze miejskie. Z drugiej strony siostry miały utrzymywać część, w której mieszkały. Rotterdam miał płacić prowincjałowi rekompensatę dochodu utraconego wskutek likwidacji klasztoru. Gdyby w jakimś momencie liczba sióstr spadła do połowy, miasto mogłoby wskazać im miejsce, w którym będą mogły kontynuować życie zakonne. Przeciętny wiek sióstr wynosił już 62,5 roku.

Niecierpliwość

Miasto chciało jednak pójść dalej i zaczęło okazywać niecierpliwość. W kwietniu 1547 roku rada zaczęła rozmowy z żyjącymi teraz w ubóstwie siostrami, żeby opuściły klasztor całkowicie i przeniosły się do beginażu. Chciały zamienić budynek w przytułek dla zaraźliwie chorych, a w istniejącym przytułku dla zaraźliwie chorych umieścić dom publiczny. Początkowo siostry odmówiły, ale trzy lata później dwanaście sióstr wraz z przełożoną Agathą Jansz w końcu się poddało.
W archiwach klasztoru karmelitańskiego we Frankfurcie nad Menem przechowywany jest list z 5 maja 1550 roku, w którym dwanaście sióstr z klasztoru św. Anny oświadcza, że są „arme oude maechden zijn, seer onmachtich om yet te mogen winnen, die geen goeden ter werelt en hebben daer zij off leven mogen noch oick en weten te gecrijgen overmits de crancke devotie die men God betert huyden sdaechs dragende is totter religie” („ubogimi, starymi pannami, zupełnie niezdolnymi do zarabiania i nie mającymi żadnych dóbr na tym świecie, z których mogłyby się utrzymywać ani nie spodziewającymi się otrzymać żadnych dóbr, jako że słaba pobożność, jaka dzisiaj okazywana jest Bogu, prowadzi do chwiania się zakonu”).
Siostry czuły się opuszczone przez swoich przełożonych. Nie były przez nich odwiedzane od ponad pięciu lat. Dlatego poprosiły prowincjała zakonu karmelitańskiego o pozwolenie na przyjęcie propozycji rady miasta, która oświadczyła, że jest gotowa zapewnić siostrom odpowiednie mieszkanie w zamian za budynki klasztorne i nadać każdej z nich rentę na życie w wysokości 16 guldenów karolińskich.
Siostry otrzymały od miasta alimenty w wysokości 16 guldenów i przekazały miastu całe wyposażenie. W końcu w 1551 roku miasto przekształciło klasztor karmelitanek w przytułek i dwa domy dla zaraźliwie chorych.
Nie trwało to długo. W sobotę 10 lipca 1563 roku o drugiej po południu na ulicy Molenstraat wybuchł wielki pożar. Zniszczonych zostało ponad 250 domów i trzy bramy miejskie. Również klasztor dominikański i dawny klasztor karmelitański padły pastwą płomieni. Dom dla zaraźliwie chorych został odbudowany i w 1576 roku przekształcony — niemal na pewno pod wpływem holenderskiego Kościoła zreformowanego — w protestancki sierociniec.
Oprócz klasztoru karmelitanek, w Rotterdamie istniał także dom czasowego pobytu dla zakonników z klasztoru karmelitów z Schoonhoven, ale nie udało nam się znaleźć żadnych informacji na temat jego dokładnego położenia. Ciężkie bombardowanie Rotterdamu po południu 14 maja 1940 roku spowodowało duże zniszczenia, ale rotterdamska ulica Achterklooster przypomina dzisiaj, oprócz innych rzeczy, o klasztorze karmelitanek oraz klasztorze dominikanów w Rotterdamie.

2019

Jeśli ktoś myśli, że życie monastyczne w Rotterdamie nie jest już dzisiaj na czasie, to się rozczaruje. Niedaleko od ulicy Achterklooster, w mieście nad Mozą, osiadło ostatnio „w żarliwej ufności” pięciu stosunkowo młodych braci — nie karmelici, ale dominikanie. I znowu mieszkają w klasztorze położonym koło miejskiego kościoła Het Steiger aan Hang.
Bycie zakonnikiem w dzisiejszych czasach jest dla nich radykalnym i świadomym wyborem. Nie żeby wycofać się ze świata, ale w celu zbudowania własnej wspólnoty i służenia miastu w ten sposób. Współczucie i współodczuwanie, między innymi z bezdomnymi.
Nowe źródło życia monastycznego w naszym Rotterdamie! (zob. stronę internetową www.dominicanen010.nl)

Źródła:
H. C. Hazewinkel, „Geschiedenis van Rotterdam”, część I
(1) A. Staring O. Carm. (1919–1996), „De Karmelitessen in de Nederlanden vóór Teresa van Ávila”
(2) H. ten Boer, „Rotterdam aan de vooravond van de reformatie”, część III
A. van der Schoor, „Het Rotterdam Boek”
L. R. A. de Jong OP, „Het Steiger”
www.engelfriet.net

Paul Seesink
www.seesinkweb.nl
Komentarze można wysyłać na adres e-mail: paul@seesinkweb.nl

Komentarze

  1. Pedantyczny Paul Seesink podaje średni wiek rotterdamskich karmelitanek w roku 1545, przytacza fragment listu tych biednych sióstr datowany 5 maja 1550, a gubi się w historii współczesnej. Starego Rotterdamu nie zrównali z ziemią 14 maja 1940 nieokreśleni naziści, lecz bombowce 2 Floty Powietrznej (Luftflotte 2) Rzeszy Niemieckiej. W city ostał się tylko kościół świętego Wawrzyńca, męczennika zaprawionego przecież w opiekaniu na ruszcie (na jednym ze zdjęć lotniczych po bombardowaniu widać jak na dłoni, że Laurenskerk leży na kratownicy ulic).
    Może uda się namówić dociekliwego Paula do zidentyfikowania parceli w Amsterdamie, którą upatrzyła sobie Najświętsza Dziewica na kościół Pani Wszystkich Narodów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z opracowania Seesinka wynika, że Rotterdam płonął dwa razy:
    - w sobotę 10 lipca (1563), czyli na świętej Amalburgi, rodzonej matki trójki świętych, która odeszła do Nieba jako benedyktynka w opactwie Maubeuge założonym przez świętą Aldegondę. Ogień wybuchł o drugiej po południu i pewnie buzował co najmniej do niedzieli, więc połączył Amalburgę ze świętym Benedyktem (11 lipca) z Italii; w mającym niderlandzki rodowód Harlemie (Nieuw Haarlem, NYC, USA) w dniu 10 lipca imigranci z Italii wspominają koronację swojej Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel;
    - we wtorek 14 maja 1940, czyli na świętego Bonifacego (nazajutrz po świętym Serwacym z Tongers//Maastricht)), w godzinach popołudniowych niemieckie samoloty zbombardowały miasto wzniecając katastrofalne pożary, które niewątpliwie potrwały do następnego dnia czyli do świętej Zofii Rzymianki. Działo się to 3 i 4 dnia oktawy Zesłania Ducha Świętego.
    Do gaszenia pożarów używa się wody. Ogień przyszedł z nieba (bomby lotnicze) i woda spadała także z góry (w strumieniach sikawek strażackich). Ogień i woda to atrybuty Ducha Świętego: Paraklet jest odnowicielem także przez te dwa żywioły. Nad Mętną (rzeka Rotte) wyrosło nowe miasto - czy sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka"?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz