Dzwony bijące z jeziora

Jednym z typowych ludowych opowiadań, znanych z różnych regionów Polski, jest legenda o zatopionych kościołach, które się nagle zapadły w świeżo powstałe jezioro, oraz bijących jeszcze nocami ich dzwonach. Podobno przynajmniej niektórzy czasem je słyszą... Takie podania istnieją między innymi na Pomorzu i północnym Mazowszu, gdzie mieszkała moja rodzina, i ojciec mój, który jest inżynierem, ma hipotezę, że na piaszczystych terenach coś takiego faktycznie mogło się zdarzać, jeśli przypadkiem posadawiano fundamenty tuż nad kurzawką. Ale w Holandii, we Fryzji, kościoły zapadłe nagle w jezioro to nie legendy, lecz rzeczywistość. Rybacy żyjący w pobliżu Stavoren nad jeziorem Ijselmeer jeszcze niedawno opowiadali, że zdarzało im się słyszeć ich bicie. Dzwonów świętego Odolfa...
Święty Odolf. Źródło: kenteringen.nl
Opowieść, w jaki sposób dzwony znalazły się w jeziorze, ma różne warianty. Ja natrafiłam na dwa. Jeden z nich mówi, że pewnego dnia mnisi z klasztoru św. Odolfa pragnący zabić w dzwony odkryli, że ich nie ma – w rękach zostały im wolne liny. Wkrótce z przerażeniem usłyszeli od mieszkańców, że widzieli je latające na niebie. Dwa diabły bawiły się nimi jak piłką. W końcu jednak skłócone wrzuciły je do jezior: jeden do Fluessen, drugi do Morra. Kiedy opat doszedł do siebie, uświadomił sobie, że przy niedawnych przenosinach klasztoru w nowe, wyżej położone i nie zagrożone powodziami miejsce, z pośpiechu zapomniał je poświęcić. Dlatego diabły uznały je za własne...
Druga wersja, pochodząca z zbioru baśni fryzyjskich opracowanego przez pisarza Theuna de Vriesa, jest bogatsza, mówi o mnichu Egbercie, który dociera do biskupa Balderyka w Utrechcie z informacją przekazaną mu przez umierającego opata: istniejący od stu lat klasztor wciąż ma nie poświęcone dzwony i mogą one wpaść w ręce Złego. Opat, już szósty ukrywający tę tajemnicę, prosi biskupa o poświęcenie dzwonów. Ale biskup odpowiada, że one już należą do diabła. W tym momencie powstaje straszna burza, diabeł porywa dzwony, i dalej historia brzmi podobnie, poza tym, że występuje cała rodzina kłócących się diabłów, czarownice i nietoperze... Potem klasztor zostaje zdobyty, wszyscy giną i biskup poleca w okolicznych parafiach odprawić msze za zmarłych, żeby zdjąć zły czar... Tak wygląda różnica między oryginalnymi podaniami a ich literackimi opracowaniami ;)
Holandia w czasach św. Odolfa (ok. 800). Jezioro nosiło nazwę
Almere. Źródło: Wikimedia Commons/RACM & TNO. Developed
for the National Archeology Research Agenda www.noaa.nl
Bo klasztor istniał naprawdę i jest dziś przykryty falami Ijselmeer. Stał w niewielkiej odległości od miasteczka Stavoren, które później, jak nasze Maniowy, również musiało zostać przeniesione na nowe miejsce. Dzisiaj leży na samym brzegu Ijselmeer, podobno około półtora kilometra od starej lokalizacji. Według świadectw w XVII wieku pozostałości zabudowań klasztornych były jeszcze widoczne w wodzie. Dzisiaj już nie są. Archeolodzy kilkakrotnie szukali ich różnymi sonarami, ale nie udało im się odnaleźć. Zapewne zostały rozmyte lub przykrył je muł. Ale w pobliżu nie raz znajdowano fragmenty kamiennych, średniowiecznych sarkofagów... O tym wszystkim można przeczytać w raporcie z badań, który jest dostępny w internecie.
Jak to się stało, że stary klasztor i pierwsze miasteczko znalazły się w falach jeziora? Tereny te były cyklicznie nawiedzane przez straszliwe sztormy jesienno-zimowe, wtłaczające wodę z Morza Północnego na ląd, który stopniowo zabierało. My znamy to zjawisko ze słynnego Trzęsacza na Pomorzu. Pierwsza znana katastrofalna powódź nastąpiła w uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada) 1170 r., a po niej były kolejne. Ostateczne rozmycie lądu i powstanie wielkiej zatoki Zuiderzee (dzisiaj Ijselmeer) nastąpiło w latach 80. XIII wieku (pisaliśmy o tym w tekście „Nieszczęśliwa święta Łucja”). Natomiast klasztor ze Stavoren został ostatecznie przeniesiony do leżącego w głębi lądu Hemelum w 1495 r. W istocie rzeczy leży ono właśnie koło jezior Fluessen i Morra :) Czyżby to wtedy diabły bawiły się dzwonami? Ten klasztor istniał do rewolucji protestanckiej, kiedy oczywiście został zrównany z ziemią. Przetrwała kaplica, używana przez protestantów jako kościół.
Czarka św. Odolfa. Źródło: Wikimedia
Commons/Museum Catharijneconvent
Pozostaje wyjaśnić, kim był święty Odolf – bo on również istniał naprawdę, a co więcej, jest patronem dzisiejszego dnia i stąd tekst. Żył kilka pokoleń po świętym Willibrordzie i przyjechał na te tereny, by nawracać upartych Fryzów, którzy mimo kilku fal chrystianizacji ponownie popadli w pogaństwo :) Urodził się ok. 755 r. w Best koło Eindhoven, potem był kanonikiem kapituły przy katedrze św. Marcina w Utrechcie. Przez kilkadziesiąt lat skutecznie nawracał Fryzów, założył klasztor z pechowymi dzwonami, a na starość powrócił do swojej utrechckiej kapituły i tam zmarł 12 czerwca 855 r. Do dzisiaj w muzeum sztuki religijnej w dawnym klasztorze Catharijneconvent w Utrechcie przechowywana jest jego czarka do picia <3
Kult św. Odolfa w Stavoren i okolicach, zanikły ze zrozumiałych powodów, wskrzesili w ostatnich latach – uwaga – mnisi z nowo założonego klasztoru Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego pw. świętego Mikołaja z Miry w Hemelum. Święci epoki chrystianizacji Niderlandów są również ich świętymi, pochodzą sprzed wielkiego rozłamu Kościoła, i rosyjscy mnisi z dumą piszą na swojej stronie internetowej, że kontynuują wcześniejsze tradycje klasztorne tego miejsca. Więc dzisiaj możemy uczestniczyć w pielgrzymce św. Odolfa w Stavoren, Hemelum i Bakhuizen, zainicjowanej przez prawosławnych mnichów Moskiewskiego Patriarchatu...
Zatem wierzmy w podania ludowe, pod warunkiem, że nie są opracowane przez literatów. Często bywa w nich więcej prawdy, niż można by przypuszczać :)

Źródła: kenteringen.nl, awn-archeologie.nl, kloosterhemelum.nl, Wikipedia

Komentarze

  1. Przeglądając dzisiaj kalendarz mariacki (http://www.wherewewalked.info/feasts/06-June/third_sunday_in_june.htm) trafiłem na wpis: 'Maria van Jesse', czyli Marię z (Korzenia) Jessego, patriarchy, ojca króla Dawida, a przodka Najświętszej Dziewicy i samego Jezusa Chrystusa. Mieszkańcy Delft celebrują święto Marii Jessego w niedzielę po świętym Odolfie (12 czerwca) - w tym roku była to Niedziela Trójcy Świętej (16 czerwca). W tej mariackiej perspektywie święty Odolf jawi się jak postać jeszcze bardziej intrygująca.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz