Misjonarz, który się fatwie nie kłaniał

O. Jaap Borst, źródło: millhillmissionaries.co.uk
Kilka dni temu, dokładnie w rocznicę śmierci innej misjonarki Indii – św. Matki Teresy z Kalkuty, zmarł w 87. roku życia i 55. roku pracy w Indiach ojciec Jaap Borst, zasłużony pedagog, społecznik, rekolekcjonista i kierownik duchowy, propagator drogi charyzmatycznej, autor książek poświęconych m.in. kontemplacji i tłumacz Nowego Testamentu oraz Psalmów na język kaszmirski. W 2012 roku jego nazwisko znalazło się na łamach gazet na całym świecie, ponieważ muzułmańskie władze religijne stanu Dżammu i Kaszmir wydały na niego fatwę (klątwę), a władze tego stanu — chociaż w Indiach prawo szariatu oficjalnie nie obowiązuje — nakazały mu opuszczenie kraju. Mimo to misjonarz nie uląkł się, i choć czasowo wyjechał na południe Indii, nie przerwał pracy. Sprawa ojca Borsta była jednym z pierwszych głośnych świadectw narastania radykalizmu antychrześcijańskiego w świecie muzułmańskim oraz w państwie indyjskim.
Jaap Borst urodził się w 1932 r. w wielodzietnej rodzinie mieszkającej w Ursem na północ od Amsterdamu, w pobliżu słynnych wśród turystów miejscowości takich jak Volendam, Marken, Edam czy Hoorn. Wstąpił do angielskiego zgromadzenia misjonarzy św. Józefa (misjonarzy z Mill Hill) i w 1957 roku przyjął święcenia kapłańskie. We wrześniu 1963 roku, równo 55 lat temu, wyjechał do pracy misyjnej w muzułmańskim stanie Dżammu i Kaszmir w Indiach. Poświęcił jej całe życie. Ponieważ mniejszość chrześcijańska w Kaszmirze liczy zaledwie kilkanaście tysięcy osób, ojciec Borst zajął się przede wszystkim prowadzeniem szkół. Zasłynęły one z wysokiego poziomu, dzięki czemu uczęszczało do nich także wielu miejscowych muzułmanów z wyższych klas społecznych.
Ojciec Jaap Borst był zwolennikiem otwartej postawy wobec muzułmanów i wśród miejscowej ludności, zwłaszcza tej należącej do odłamu sufickiego, cieszył się przez lata życzliwością. Niektórzy nawet uważali go za świętego. Problemy zaczęły narastać po 2000 roku. Mimo że holenderski misjonarz nie prowadził jawnej ewangelizacji muzułmanów ­— coś takiego jest po prostu niemożliwe — w 2003 roku pewna gazeta oskarżyła go nawracanie na chrześcijaństwo. Miały temu rzekomo służyć prowadzone przez niego szkoły (jedna z nich została zresztą w pewnym momencie podpalona). Owszem, nawrócenia muzułmanów się zdarzały, ale nie były liczne, a tożsamość konwertytów i ich kontakty z misjonarzem utrzymywano dla bezpieczeństwa w tajemnicy. Od tamtej pory oskarżenia regularnie powracały, doprowadzając do wydania fatwy oraz nakazu wyjazdu z Indii. Dzięki interwencjom u władz państwowych do wydalenia Jaapa Borsta z Indii nie doszło, ale już do końca życia misjonarz nie odważył się wyjechać do ojczystej Holandii ani innego kraju choćby na krótki urlop. Wiedział, że nie zostałby wpuszczony z powrotem.
Na początku sierpnia 86-letni starzec doznał ataku serca i otrzymał rozrusznik serca. Wydawało się, że jego stan zdrowia nie budzi niepokoju, jednak po miesiącu, 5 września w południe, ból nagle powrócił. Po kwadransie ojciec Jaap zmarł. Pochowany został na chrześcijańskim cmentarzu w Śrinagarze, w Kaszmirze.

Źródła: millhillmissionaries.co.uk, mattersindia.com, katholieknieuwsblad.nl

Komentarze