Odważna odpowiedź holenderskich biskupów na synod w cieniu skandali

Holenderscy biskupi nie cieszą się w Polsce dobrą opinią — być może z wyjątkiem kardynała Wima Eijka, biskupa Utrechtu i prymasa Holandii, którego ceni się u nas za obronę ortodoksyjnego nauczania moralnego Kościoła, i to w najbardziej zapalnych (szczególnie po dyskusyjnej adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia”) kwestiach obrony życia oraz etyki seksualnej. To, co nad Wisłą wydaje się normalne, w dorzeczu Renu jest bohaterstwem.
Inni biskupi z Holandii (i Belgii) są zaś wrzucani do jednego worka z etykietą „heretycy i lewacy”. To pochopne szufladkowanie ułatwia fakt, że katolicy polscy wiedzą o Kościele holenderskim tyle co nic. Faktycznie nawet wśród publicystów katolickich trudno byłoby znaleźć takich, którzy znaliby nazwiska innych członków obecnego episkopatu Holandii — no może poza biskupem Gerardem de Korte ze s’Hertogenbosch, którego wypowiedzi faktycznie nierzadko wywołują zaniepokojenie.
W rzeczywistości Episkopat holenderski jest głęboko podzielony. Obecna dwunastka biskupów dzieli się po równo na "progresistów" (faktycznie czasem niebezpiecznie balansujących na granicy heterodoksji) oraz "konserwatystów", którzy w pełni zachowują ortodoksyjne nauczanie Kościoła w zakresie wiary i moralności. Mówi się nawet, że przyczyną, dla której od dawna nie powołuje się nikogo na wakujące biskupstwo Roermondu, jest obawa przed zaburzeniem tej kruchej arytmetycznej równowagi.
Biskup Rob Mutsaerts. Źródło:
Danny Gerrits/Wikimedia Commons
Jakie zatem zdziwienie wywołała informacja sprzed tygodnia, że to właśnie holenderski biskup jako drugi czy trzeci po Amerykaninie, arcybiskupie Charlesie Chapucie, zrezygnował z udziału w zaczynającym się za kilka dni synodzie biskupów na temat młodzieży (powołując się zresztą na niego). Przypomnę, że amerykański hierarcha odmówił udziału w tym synodzie, apelując w zamian o pełne wyjaśnienie zarzutów byłego nuncjusza w USA, arcybiskupa Carla Marii Vigano, który oznajmił, że sam alarmował Watykan o pedofilnych i efebofilnych zachowaniach biskupów i kapłanów w USA, ale jego ostrzeżenia zostały zignorowane na najwyższych szczytach hierarchii kościelnej.
Biskupem tym jest Rob Mutsaerts, sufragan tej samej diecezji s’Hertogenbosch, której ordynariuszem jest biskup de Korte. W episkopacie Holandii odpowiada za młodzież i dlatego to on został na wiosnę wybrany jako delegat Holandii na synod ds. młodzieży. Motywy swojej decyzji biskup Mutsaerts wyjaśnił publicznie w wywiadzie dla amerykańskiego portalu „LifeSiteNews”. Jego najważniejsze fragmenty znajdują się na końcu tego tekstu. Episkopat Holandii wydał jedynie krótki komunikat, iż miejsce Mutsaertsa zajmie biskup Everard de Jong. Jest on sufraganem nie obsadzonej diecezji roermondzkiej.
Biskup de Jong na demonstracji przeciwko
aborcji pod parlamentem holenderskim
(2007). Źródło: Wikimedia Commons
Dzisiaj zaś ważny portal katolicki „Katholiek Nieuwsblad” poinformował, że biskup de Jong oświadczył, iż swoją wypowiedź na synodzie młodzieży (ma prawo do czterech minut) pragnie zacząć od powtórzenia postulatu biskupa Mutsaertsa o zapewnienie młodzieży w Kościele bezpiecznego środowiska (chodzi o ochronę przez nadużyciami seksualnymi). A ponadto dodał: „Jako katolicy zaniemówiliśmy na długi czas; jako katolicy nie mówiliśmy wprost o Bogu i sakramentach. W konsekwencji młodzi ludzie niewiele o tym wiedzą”.
Warto dodać, że niektóre aspekty związane z synodem ds. młodzieży budziły niepokoje nawet jeszcze przed „trzęsieniem ziemi” wywołanym oświadczeniem arcybiskupa Vigano. Komentatorzy zwracali uwagę, że niektórzy delegaci powołani przez Watykan uczestniczyli w ukrywaniu przestępstw seksualnych duchowieństwa lub też są znanymi propagatorami tzw. „otwarcia się” Kościoła na żądania lobby homoseksualnego.
Niestety, podobnie podejrzane postaci (i to mimo zgłaszania protestów) były prelegentami lub delegatami na niedawnym światowym spotkaniu rodzin w Irlandii, tym samym, na którym papież Franciszek przepraszał za skandale seksualne duchowieństwa! A w tym samym czasie wpływowe środowiska antychrześcijańskie na całym świecie głośno atakują Kościół za ukrywanie skandali seksualnych... Nie wahają się przy tym przed przeinaczeniem, wyolbrzymianiem, a czasem wręcz fałszowaniem faktów. (Pod takim brutalnym ostrzałem znajduje się też Kościół w Holandii, ale to już materiał na inny tekst). Tym większe znaczenie ma postawa biskupów Mutsaertsa i de Jonga.
A oto fragmenty wywiadu biskupa Roba Mutsaertsa dla „LifeSiteNews”:
Dlaczego Ekscelencja zdecydował się nie jechać do Rzymu, gdzie w październiku miał brać udział w synodzie na temat młodzieży?
Krótko mówiąc, sprowadza się to do tego, że uwzględniwszy wszystkie ostatnie trudności i brak otwartości, cała sprawa nie będzie wiarygodna. Będziemy rozmawiać o młodych ludziach, choć wydaje się, że nie jesteśmy nawet w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Wszyscy wiemy o trudnościach w Rzymie, znamy również list papieża dotyczący Irlandii, z jego mea culpa, «przebaczeniem» i wszystkim, ale nie ma tam ani słowa o tym, co zamierzamy z tym zrobić, kim są winowajcy i jak zamierzamy z nimi postąpić. Zupełnie nas to zdyskredytuje, jeśli w tej sytuacji pojedziemy i będziemy rozmawiać o młodzieży. Gdyby to był inny temat, byłoby inaczej. Ale potrzebujemy w tej sprawie otwartości. Potrzebujemy prawdy, tylko ona nam będzie służyć. Będzie to możliwe tylko w przypadku otwartości, a nie możemy mieć otwartości bez niezależnego śledztwa. Tak też powiedział arcybiskup Chaput.
Czy Ekscelencja podjął decyzję z powodu listu arcybiskupa Carlo Marii Viganò? Czy może to wyszło na jaw później?
Nie, nie, chodzi właśnie o to! Faktycznie była to bezpośrednia przyczyna. Mówimy o poważnym człowieku i o poważnych oskarżeniach. [...] Prawdziwym problemem jest to, co on mówi. Czy jest to prawdą, czy nie? O to właśnie chodzi, a jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest zbadanie sprawy. No cóż, papież milczy: to niezrozumiałe, naprawdę niezrozumiałe. A potem kontynuuje harmonogram... Jeśli jest jakakolwiek rzecz, jakiej nie możemy zrobić, to jest to właśnie to. Zamierzamy mówić o młodych ludziach, na litość boską, jak gdyby nie działo się nic złego i jak gdyby nic nie było między Kościołem a młodymi. [...] Potrzebujemy rzucenia światła na to wszystko. Nasza wiarygodność jest zagrożona. I nie powinniśmy tym zajmować się sami. Rozumiem, że papież ​​uznaje klerykalizm za główną przyczynę. Prawdopodobnie do pewnego stopnia jest to prawdą, ale większa część problemu leży zupełnie gdzie indziej.
Gdzie zatem leży problem?
Kiedy czytam raporty instytutu badawczego Uniwersytetu Nowojorskiego, to okazuje się, że prawie 80 procent zaangażowanych w to osób ma coś wspólnego z homoseksualizmem. To trudny temat, ale musimy go nazwać, ponieważ jeśli go nie nazwiemy, to nie da się go poprawnie osądzić, nie da się go dokładnie zbadać i podjąć odpowiednich działań. Nie mówię, że to jest przyczyną, nie wiem, jak powinienem interpretować te liczby; ale po prostu nie zamiatajmy tego, po prostu weźmy je pod uwagę”.

Źródła: katholieknieuwsblad.nl, lifesitenews.com

Komentarze