Lampiony, cukierki i starożytni Rzymianie

Kiedy czytam opisy chrześcijańskich zwyczajów ludowo-ludycznych, które zachowały się w zachodniej Europie mimo jej sekularyzacji i dechrystianizacji, to odczuwam, jak bardzo skrzywdziła nas historia. Ochroniliśmy wiarę, ale wskutek wydarzeń dziejowych utraciliśmy mnóstwo jej tradycyjnych przejawów, dających radość i zabawę dzieciom i dorosłym. Publiczne parady, orszaki, zabawy, zwyczaje związane z kalendarzem liturgicznym i osadzone w pobożności ludowej, czasem jeszcze przedchrześcijańskiej –– w większości krajów zachodnich jest tego mnóstwo, nawet na obszarach protestanckich.
Wiem, że przed rozbiorami podobne zwyczaje istniały i u nas, i podejrzewam, że zarzucono je wskutek zakazów zaborców, a później hitlerowców i komunistów. Nastąpiło zerwanie ciągłości tradycji i współcześnie święta kościelne obchodzi się już inaczej, zresztą dość sztampowo. (Procesja z Wawelu na Skałkę na św. Stanisława oraz słynne nabożeństwo pasyjne średniowiecznego Arcybractwa Męki Pańskiej od krakowskich franciszkanów to jedyne chyba ocalałe wyjątki, pozwalające sobie wyobrazić, jak barwnie i oryginalnie wyrażali swoją wiarę nasi przodkowie).
Dodatkowo traumatyczna historia ostatnich dwustu lat nie sprzyjała radosnym formom wyznawania wiary. Kościół musiał wspierać tak cały naród, jak i poszczególne rodziny i jednostki w kolejnych dziejowych tragediach i w efekcie nasza religijność nabrała charakteru podniosłego, poważnego i posępnego. Wpływa to na dzisiejszy sposób obchodzenia świąt i tradycji religijnych.
Dlatego mimo opóźnienia zdecydowałam się napisać o obchodach święta świętego Marcina z Tours, które w Holandii, Belgii, Niemczech i niektórych innych krajach Europy nadal są żywe. Ciekawa jestem, czy coś z tego istnieje na przykład w Poznaniu? Tamtejsze rogale świętomarcińskie są pyszne :) A może Czytelnicy wiedzą o podobnych obchodach w swoich regionach?
Zaproszenie na zabawę parafialną w Utrechcie.
Źródło: katholiekutrecht.nl
W znacznej części Holandii i Belgii na św. Marcina (11 listopada) lub w poprzedzający wieczór zapala się wielkie ogniska (ognie św. Marcina), a dzieci robią lampiony i chodzą z nimi od domu do domu, śpiewając specjalne piosenki i prosząc o cukierki. Parafie, gminy lub inne instytucje organizują parady i zabawy przy ognisku lub lampionach, a przy okazji prowadzi się zbiórki na cele charytatywne, gdyż postać św. Marcina kojarzy się z troską o ubogich (jeden z najbardziej znanych przekazów o nim mówi, że oddał biedakowi pół swojego płaszcza). Gdzieniegdzie istnieje zwyczaj przebierania się za Rzymian. W tegorocznym zaproszeniu na zabawę świętomarcińską w belgijskiej miejscowości Herk-de-Stad możemy przeczytać: „Z okazji rzymskiej zabawy na św. Marcina organizator prosi o przybycie w strojach z czasów rzymskich. Załóż na siebie tunikę, peplos lub chiton, i udrapuj je w dużo fałd”.
Jak się można spodziewać, najbogatsze obchody są w tam, gdzie miejscowość albo kościół nosi imię św. Marcina. Na przykład katolickie parafie utrechckie (św. Marcin jest patronem miasta) zorganizowały wielogodzinną imprezę, obejmującą nabożeństwo ze śpiewem chóru, przemarsz dzieci z latarniami, proszących po domach o cukierki, oraz wspólną agapę przy świetle lampionów w kościele św. Dominika. W czasie imprezy zbierano środki żywnościowe dla ubogich. W mieście istnieje też doroczna świętomarcinowa parada; filmik poniżej pochodzi z 2016 roku:


Z kolei w Zaltbommel w prowincji Geldrii (centrum miasta zamknięto dla ruchu) do kościoła św. Marcina przy dźwiękach orkiestry przyjechał sam św. Marcin na koniu. Napotkał biedaka i podzielił się z nim częścią płaszcza. Następnie udał się w procesji na rynek, rozdając ludziom jabłka, w czym pomagał mu burmistrz. Były też występy tancerzy, jedzenie i picie oraz zbieranie żywności dla ubogich. Na miejskim zamku, obecnie muzeum, zorganizowano dla dzieci warsztaty robienia lampionów i rycerzy, i odbyła się zabawa przy ognisku. W limburskim Weert palono ognie św. Marcina, a w zabawach z lampionami wzięły udział setki dzieci. 
Obchody św. Marcina w muzeum zamkowym w
Zaltbommel. Źródło: facebook.com/MuseumAtelier
Ale święty Marcin to nie tylko zabawy i spektakle. We fryzyjskim mieście Leeuwarden Kościół katolicki od kilku lat organizuje z tej okazji konferencję dla parafii, kościelnych organizacji charytatywnych i wszystkich zajmujących się pomocą społeczną. Jej celem jest poszukiwanie skutecznych form udziału Kościoła w pomocy dla społeczeństwa oraz tworzeniu i ochronie kultury. W tym roku w konferencji brał udział zarówno miejscowy biskup Ron van den Hout, jak i przedstawiciel króla Holandii.
Tematykę świętomarcinową zauważył nawet ogólnokrajowy tabloid „Algemeen Dagblad”, który opublikował z tej okazji obszerny, wzruszający reportaż o działaczkach opiekujących się muzułmańskimi uchodźcami, nazywając je „dzisiejszymi świętymi Marcinami”. Jedna z nich zorganizowała dla dzieci uchodźców warsztat robienia lampionów, co nie było łatwe, bo mówiły tylko po arabsku, a ona po holendersku. Inna zaniosła arabskiej kobiecie dwie torby z rzeczami. „Ucałowała moją rękę i wymamrotała: Allach, Allach. Nie mogłam się nie rozpłakać. Nigdy tego nie zapomnę”.
Przy okazji można dopowiedzieć, że do Holandii wciąż należy, jako terytorium zależne, część tropikalnej wyspy St. Martin w Małych Antylach na Morzu Karaibskim. Dzień św. Marcina jest tam świętem państwowym.
I jeszcze jeden filmik, tym razem ze spektaklu ogni w belgijskiej miejscowości Overpelt:


Źródła: katholiekutrecht.nl, weertdegekste.nl, bommelerwaardgids.nl, hbvl.be, katholiek.nl, ad.nl i inne

Komentarze