W maju 1979 r. starsza pani będąca przyjaciółką rodziny podarowała mi z okazji pierwszej Komunii świętej prześlicznie wydaną, małą książeczkę, pochodzącą zapewne jeszcze z XIX wieku. Wcale nie próbowałam jej czytać, ale z wielką przyjemnością oglądałam grubo złocony grzbiet, ozdobny papier i liternictwo, wyklejkę w piękne kwiaty – wszystko to było zachwycające w porównaniu ze zgrzebnym wyglądem książek wydawanych w PRL-u.
Relikwiarz Tomasza a Kempis. Fot. Wikimedia Commons/Onderwijsgek |
Była to moja pierwsza i długo jedyna książka religijna, bo nawet Biblię kupiłam sobie dopiero w liceum. Ozdobny tytuł głosił: „Tomasz a Kempis. O naśladowaniu Jezusa Chrystusa ksiąg czworo. Z łacińskiego przetłómaczył X. Aleksander Jełowicki. Wydanie nowe. Kraków. Nakład G. Gebethnera i spółki. Warszawa. Gebethner i Wolff”. Na końcu książeczki JW. Marcin Dunin, arcybiskup gnieźnieński i poznański, zapewniał: „Przedłożone mi nowe tłómaczenie ksiąg «O naśladowaniu Jezusa Chrystusa», znalazłem wybornem, od wszelkich dotychczasowych przekładów polskich jaśniejszem, dobitniejszem i własne uczucie pobożnego autora w oryginale zawartem, wyrażającem; przeto-ć nie tylko z pociechą serdeczną udzielam pozwolenie do oddrukowania, lecz i to najgorętsze pragnienie wyrażam: aby się to dziełko w ręku wszystkich wiernych znajdować, błogie owoce świętobliwości przynosić, a czcigodnego tłómacza do więcej podobnych przysług w Kościele Chrystusa pobudzić mogło. Posnaniae, die 2 Aprilis 1841”. Dziś ta książka jest nieco zapomniana, ponieważ jej funkcję przejął Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej; ale w ciągu, ba, sześciuset lat istnienia ukazała się w milionach egzemplarzy i w znakomitej większości języków świata. I wciąż jest czytana i wydawana, niedawno wydało ją równolegle kilka polskich wydawnictw katolickich. Przez pięćset lat była podstawową książką religijną, czytaną przez wiernych świeckich, którzy potrafili czytać; a około stu lat temu znajdowała się niemal we wszystkich katolickich domach – na pewno częściej niż Biblia. Książeczka jest zresztą tak przesycona cytatami biblijnymi (jej autor trudnił się przez wiele lat przepisywaniem Biblii), że pilny czytelnik mógł przyswoić sobie Biblię nie gorzej, niż czytając ją samą.
Choć trudno w to uwierzyć, Tomasz a Kempis, który w ciągu sześciuset lat rozbudził głębokie życie duchowe u milionów swoich czytelników, nie doczekał się nawet beatyfikacji – podobnie jak inny gigant chrystianizacji mas, Alan de la Roche, kodyfikator i propagator różańca. Obaj mieli podobnego pecha: żyli na ziemiach niderlandzkich na niedługo przed rewolucją protestancką, która zniszczyła na kilkaset lat struktury kościelne. I do dzisiaj nikt nie zatroszczył się o przeprowadzenie formalnego procesu.
Tomasz urodził się ok. 1380 r. w Kempen, kilkanaście kilometrów na wschód od Venlo (już na terenie Niemiec) – w rodzinie kowala. W ślad za swoim starszym bratem trafił do szkoły w Deventer, mieście będącym matecznikiem potężnego ruchu devotio moderna, który opracował formy pobożności katolickiej, umożliwiające rzeczywistą chrystianizację mas ludowych. Mieszkał w domu jednego z przywódców ruchu, Florensa Radewijnsa, i czerpał od niego formację duchową.
Tomasz a Kempis na górze Agnietenberg (1569). Fot. Wikimedia Commons |
Później obaj bracia wstąpili do klasztoru kanoników regularnych w Sint-Agnietenberg koło Zwolle, również będącego pod wpływem ruchu devotio moderna. Starszy Johannes był przeorem, zaś młodszy Tomasz wiódł spokojne życie, przepisując Biblię i pisząc własne książki. (Musiał być bardzo pracowity, bo czynił to oprócz licznych obowiązków duszpasterskich i pełnienia funkcji podprzeora). Oprócz słynnego O naśladowaniu są to m.in. historia klasztoru w Zwolle, życie św. Lidwiny, najsłynniejszej świętej średniowiecznych Niderlandów, kazania i rozmaite pisma duchowe. Zmarł w wieku ponad dziewięćdziesięciu lat 25 lipca 1471 r. – kilka dni temu minęła okrągła 550. rocznica.
Nie istnieje już ani klasztor w Zwolle, ani kilka innych kościołów w tym mieście, do których przenoszono jego relikwie. Ale nawet w protestanckim, a dziś zlaicyzowanym Zwolle przetrwała pamięć. Istnieją nadal relikwie w zabytkowej szkatułce (obecnie w kościele Wniebowzięcia Matki Bożej w Zwolle) oraz kamień upamiętniający, postawiony w 1897 r. na cmentarzu Bergklooster, należącym ongiś do klasztoru na Agnietenberg. A z okazji 550. rocznicy śmierci najsławniejszego mieszkańca Zwolle w historii tego miasta ogłoszono właśnie, że trwają prace nad założeniem muzeum poświęconego Tomaszowi a Kempis. Lokalny społecznik Bert Pierik, będący zarządcą cmentarza Bergklooster, zgromadził obszerną kolekcję pamiątek związanych z autorem O naśladowaniu i jego klasztorem. Są to m.in. liczne wydania tego dzieła, w tym zdobiony złotem egzemplarz należący niegdyś do cesarza Austrii Franciszka Józefa, obraz przedstawiający Tomasza na terenie klasztoru oraz kamienne elementy pozostałe po zniszczonych budynkach klasztornych. Niedawno udało się nabyć położony przy cmentarzu stary budynek dawnej szkoły i on stanie się siedzibą muzeum. Z okazji okrągłej rocznicy śmierci Tomasza w Zwolle odsłonięto także przy jednej z ulic (Sassenstraat) jego naturalnej wielkości wizerunek.
Miejmy nadzieję, że ożywienie zainteresowania postacią Tomasza a Kempis, jak też obserwowany nawrót popularności ruchu devotio moderna i zrodzonej w nim duchowości zachęcą też władze kościelne (Zwolle podlega archidiecezji utrechckiej) do uruchomienia procedury beatyfikacyjnej. Ale nawet jeśli tak się nie stanie, to O naśladowaniu Chrystusa jest książką jak najbardziej aktualną i warto po nią sięgnąć – zwłaszcza że składa się ona z krótkich, samodzielnych fragmentów, na których lekturę da się znaleźć czas nawet w skrajnie zabieganym życiu. A opinia arcybiskupa Dunina o niej jest jak najbardziej trafna.
Źródła: nos.nl, kn.nl
Komentarze
Prześlij komentarz