Najbardziej znana holenderska święta

Takim mianem określa Wikipedia Lidwinę (lub Ludwinę) ze Schiedam, żyjącą w latach 1380–1433 mistyczkę, która wskutek wypadku na ślizgawce całe dorosłe życie spędziła przykuta do łóżka. Początkowo buntowała się przeciwko bezlitosnemu losowi, ale dzięki mądrej radzie spowiednika Jana Pota, który polecił jej rozważać mękę Chrystusa, zaczęła wykorzystywać doświadczane cierpienie jako narzędzie ewangelizacji: ofiarowywała je w intencji nawrócenia grzeszników.
Upadek świętej Lidwiny: ilustracja z jej żywota
pióra Johannesa Brugmana,
wydanego w Schiedam w 1498
Wkrótce wokół niej zaczęły dziać się cuda. Jest patronką łyżwiarzy i osób chronicznie chorych. Kościół wspomina ją 14 kwietnia, w rocznicę śmierci. Jej relikwie są przechowywane w bazylice św. Lidwiny i Matki Bożej Różańcowej w Schiedam i od setek lat są celem pielgrzymek. Jak żywa jest jej pamięć w tak nie sprzyjającym kultowi świętych kraju, jak Holandia, wskazuje nawet ilość poświęconych jej ilustracji, także współczesnych. Najbardziej wzruszającą z nich jest dla mnie wojenny plakat, na którym Lidwina chroni kościoły przed bombowcami... 14 maja 1940 to data zbrodniczego i zdradzieckiego zbombardowania przez Niemców Rotterdamu, odległego od Schiedam tylko o kilka kilometrów (ilustracja na dole tekstu).
Święta Lidwina ukazuje nam, że żadne życie nie jest bezwartościowe i że nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji człowiek może dokonać wielkich rzeczy, jeśli oprze swe życie na Jezusie.
Żywoty świętej Lidwiny udostępnił wiernym między innymi św. Tomasz a Kempis, a nawet nasz ks. Piotr Skarga (Żywot przedziwnej Lidwiny dziewicy...). Streszczenie tego ostatniego zostało opublikowane na portalu pch24.pl; za zgodą redakcji zamieszczam jego obszerne fragmenty, zachowujące uroczy, choć trącący myszką styl oryginału:
Pochodziła z holenderskiej rodziny szlacheckiej, podupadłej, ale zacnej i pielęgnującej ducha bogobojności i szczerej religijności. Przez pierwsze czternaście lat życia była po prostu dobrze ułożoną panienką z dobrego, choć ubogiego domu, wyróżniającą się jedynie tym, że miała większe niż rówieśniczki zamiłowanie do modlitwy i nawiedzania Najświętszego Sakramentu w wolnych chwilach. Lidwina była obdarzona olśniewającą urodą, więc już odkąd skończyła dwanaście lat, zabiegali o jej rękę liczni młodzieńcy. Rodzice byli radzi takiemu powodzeniu córeczki, gdyż widzieli w tym możliwość poprawienia jej statusu materialnego i wżenienia się w dobrą szlachecką rodzinę. Dziewczynka nie czuła jednak przekonania do takiej drogi i bardzo wcześnie oznajmiła rodzicom swą wolę, iż chce żyć w czystości i poświęcić się Panu Jezusowi. [...] Pewnego zimowego dnia, osłabiona po chorobie, wyszła z domu, aby przypatrywać się rozrywce swych rówieśniczek jeżdżących na łyżwach na tafli pobliskiego jeziora. Potrącona przez koleżankę złamała żebro i wówczas z dopuszczenia Bożego rozpoczęła się jej życiowa droga krzyżowa. Do rany wdarło się bowiem zakażenie i wkrótce rozwinęła się gangrena, a młoda Święta została dotknięta paraliżem całego ciała z wyjątkiem lewej ręki i głowy. [...]

Upadek świętej Lidwiny, obraz Jana Dunselmana (1863-1931) 

Początkowo dziewczynka nie rozumiała, dlaczego Pan Bóg dopuszcza na nią takie cierpienia. Jej ciało pokrywało się krwawiącymi wrzodami, chorobie towarzyszył też przeszywający ból zębów – ale były to dopiero początki. Przez pierwsze kilka lat Lidwina przeżyła okres najgorszych mąk, ponieważ nie umiała jeszcze odnaleźć niebiańskiej pociechy w swych cierpieniach. Dopiero poznanie zesłanego przez Opatrzność księdza Jana de Pot, który przyszedł do niej jako spowiednik, odmieniło ją całkowicie. Gdy kapłan przyszedł po raz pierwszy, doradził cierpiącej, aby rozważała Mękę Pańską i wszelkie utrapienie ofiarowała Panu Bogu za grzechy świata. To samo za drugim razem. Za trzecim zaś, gdy przyszedł do niej z Komunią Świętą i powiedział, że dotychczas nakłaniał ją do naśladowania Chrystusa i świętych męczenników, a teraz sam Syn Boży przyszedł ją pocieszyć – Święta przełamała się i przez piętnaście dni nie mogła powstrzymać łez wzruszenia – była gotowa całkowicie poświęcić się Bogu w niemocy i straszliwych cierpieniach. [...]  
Anioł nawiedzający św. Lidwinę:
 obrazek z 1890 roku
Świadkowie potwierdzali, iż przez ponad trzydzieści lat choroby jej głównym pokarmem było Ciało Pańskie. Wsparta niepojętym miłosierdziem ukrzyżowanego Chrystusa nie chciała już wyzdrowieć. Zaczęła przeżywać cudowne pociechy niebieskie, zachwycenia, wizje Najświętszej Maryi Panny przychodzącej w towarzystwie swego Syna oraz wsparcie Aniołów Bożych. Rozważanie cierpień Chrystusowych podnosiło jej duszę i napawało serce nieporównywalnym uczuciem słodyczy i ukojenia. Wkrótce zaczęły dziać się cuda. Lidwina sama uboga, okazywała się hojna dla wszystkich potrzebujących, którzy ją odwiedzali – Pan Bóg zaś w sposób cudowny opatrywał ich potrzeby sprawiając, iż pieniądze w szkatułce Świętej nie wyczerpywały się pomimo ciągłego udzielania jałmużny. [...]
Pewnego razu przyszedł do niej człowiek, który za nic nie chciał pójść do spowiedzi, tknięty jednak jej zadziwiającym przypadkiem, o którym głośno było w okolicy, poczuł skłonność do nawrócenia. Nie mógł jednak przełamać się, aby się wyspowiadać, i powiedział Lidwinie, zachwycony jej świętością, iż jedynie od niej gotów jest przyjąć pokutę. Święta zatem nakazała mu, aby przez całą noc leżał na wznak nie zmieniając pozycji.
Święta Lidwina chroni kościoły
 przed bombowcami: plakat z 1940 roku
(widoczna data 14 maja 1940)
Przyzwyczajony do wygód mężczyzna, gdy to uczynił, przeżywał tak straszne znużenie ową jednostajnością, iż poczuł się jakoby w piekle. Zrozumiał wówczas, jak wiele cierpi ta niewinna panienka i dotarła do niego groza rzeczywistych kar piekielnych, jakie czekały go za jego grzechy – postanowił więc uchronić się od tego, przystępując do sakramentu pokuty. Podobne przypadki mnożyły się w życiu Świętej. Miała też jasnowidzenia, dzięki którym pociągała do Boga zadziwione jej zdolnościami dusze.
Dla przypieczętowania jej wieloletnich cierpień szczególnym znakiem wybraństwa Bożego Pan Jezus – poprzedziwszy to cudowną wizją towarzyszącą zwykle takiemu wydarzeniu – obdarzył ją stygmatami. Święta nie chciała zwracać na siebie zbyt wiele uwagi, poprosiła więc o ich ukrycie. I tak się stało – rany zagoiły się, lecz ból w pięciu miejscach znaczących Mękę Chrystusa pozostał. [...] W końcu Święta „wzięła koronę cierpliwości swojej” – jak pisze ks. Skarga – 14 kwietnia 1433 roku. Po śmierci zniknęły wszystkie rany z jej ciała, które nienaruszone pozostało na świadectwo jej świętości i dowód, iż tak niepojęte cierpienia zostały zapewne z wyjątkową hojnością wynagrodzone w wieczności, do której przeniosła się dusza tej wyjątkowej służebnicy Bożej. Również po śmierci miały miejsce cuda za wstawiennictwem Świętej, a jej kult został zatwierdzony przez papieża Leona XIII w roku 1890.

Źródła: pch24.pl, Wikipedia.nl (ilustracje)

Komentarze