Już jutro, 10 października br., w centrum kultury Palais des Beaux-Arts
(BOZAR) w Brukseli otwarta zostanie wystawa malarstwa Theodora van Loona, flamandzkiego
malarza epoki baroku. Jej celem jest przypomnienie opinii publicznej tego
niesłusznie zapomnianego artysty, bardzo cenionego za życia, a także dziś
uważanego za wybitny talent.
Theodor van Loon bywa przyrównywany do najsłynniejszego
malarza epoki, Petera Paula Rubensa, ale jest w tym pewna przewrotność. Otóż, jak zauważają
historycy sztuki, był on właśnie jednym z tych
nielicznych współczesnych Rubensowi flamandzkich malarzy, którzy nie poddali się jego wpływom; wolał bowiem
styl włoskiego rozrabiaki, Michelangelo Carravagia.
Nie wypada podważać kompetencji zawodowców, jednak nie da
się nie dostrzec, że mimo niezaprzeczalnych wpływów tego ostatniego — takich jak mocno
oświetlone kluczowe postaci przy całej reszcie tonącej w mroku, ostre kolory
czy ładunek gwałtownych emocji — przynajmniej w zakresie rysunku postaci
van Loon plasuje się bliżej Rubensa. Jego postaci mają łapki jak serdelki
oraz solidną nadwagę, choć może raczej 15 kg niż 30 ;)
Wiadomo o van Loonie niewiele. Musiał przyjść na świat koło roku
1580, bo w 1602 roku wybrał się na naukę do Włoch. Przebywał tam do 1608
roku, a potem jeszcze w latach 1628–1629, i tam musiał poznać styl starszego o
pokolenie Caravaggia. Pracował przede wszystkim w Brukseli. Jego dzieła
zamawiali zarówno mecenasi kościelni (w tym słynne sanktuarium maryjne w Scherpenheuvel),
jak i arcyksiążę Albert VII Habsburg, przez pewien czas rządzący południowymi
Niderlandami.
Kilka lat temu odkryto testament Theodora van Loona oraz
inwentarz majątku osobistego, jaki miano zwyczaj sporządzać po czyjejś śmierci.
Dzięki temu wiadomo, że musiał umrzeć w połowie lutego 1649 roku. Stało się to
w Maastricht. Połowę niewielkiego majątku pozostawił kobiecie, która się nim
opiekowała w chorobie, a drugą połowę dominikanom. Małe legaty otrzymali
jezuici i kapucyni ;)
U dominikanów w Maastricht został też pochowany. W księdze
pogrzebów zachowała się notatka: „Obyt in
molendino Theodor. Loon pictor insignis et sepultus est apud praedicatores”,
to znaczy: „W Windmolen zmarł Theodor van Loon, słynny malarz, i został
pochowany u kaznodziejów”.
Niestety, w Maastricht nie ma już dominikanów. Wyrzucili ich
rewolucjoniści francuscy w 1796 roku, a kościół został przekazany na magazyn
miejski. Potem odbywały się tam wystawy i koncerty, mieściło się archiwum, a po
ostatniej renowacji został przerobiony na księgarnię. Jej zdjęcia goszczą często
w mediach społecznościowych (jedno z nich zamieściłam w niedawnym tekście W diecezji utrechckiej za dziesięć lat pozostanie tylko dziesięć kościołów). Cóż, z dwojga złego lepiej leżeć pochowanym w
księgarni niż w klubie nocnym...
W Polsce obraz przypisywany van Loonowi posiada Muzeum
Narodowe w Warszawie. Jest to Powołanie
św. Mateusza.
Wystawa, nosząca tytuł „Theodor van Loon, caravaggionista
między Rzymem a Brukselą”, będzie czynna do 13 stycznia 2019 roku.
Źródła: belgicatho.hautetfort.com, limburgsmuseum.nl,
Wikipedia
Powołanie św. Mateusza, Muzeum Narodowe w Warszawie. Źródło: Wikimedia Commons |
Adoracja pasterzy, Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli. Źródło: Wikimedia Commons |
Wniebowzięcie NMP, Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli. Źródło: Wikimedia Commons |
Komentarze
Prześlij komentarz