Zmarł były generał kartuzów, Holender, który pozwolił nakręcić film „Wielka cisza”

W dniu 2 stycznia w wieku 82 lat zmarł były generał zakonu kartuzów Dom Marcellin Theeuwes. Nazwisko tego Holendra nie jest szerzej znane, ale mimo to wywarł on wpływ na życie milionów ludzi na całym świecie — bo to on podjął bezprecedensową decyzję wpuszczenia ekipy filmowej za mur ścisłej klauzury, by świat mógł poznać życie w tym chyba najsurowszym i najbardziej „mitycznym” chrześcijańskim zakonie. Dziś można już powiedzieć, że ta ryzykowna decyzja była opatrznościowa. Wielkie milczenie stało się wielką ewangelizacją. Czyż nie powinno to być wyraźna wskazówka dla współczesnego Kościoła?
Dom Marcellin Theeuwes
Źródło: cartusiana.org
Dom Theeuwes urodził się 12 maja 1936 roku w Gilze-Rijen między Bredą a Tilburgiem. Był najmłodszym z siedmiorga dzieci. Na chrzcie otrzymał imię Jakub. Wstąpił do opactwa cysterskiego w Mariënkroon w Północnej Brabancji (dziś już niestety nie istniejącego), ale wkrótce później, w 1961 roku, przeniósł się do surowszego klasztoru kartuzów w Sélignac we wschodniej Francji. Otrzymał imię zakonne Marcellin. W 1966 roku przyjął święcenia kapłańskie i złożył wieczyste śluby zakonne.
Cechował się głęboką duchowością i dużym talentem organizacyjnym, więc wkrótce wezwano go do rządzenia. W 1973 roku został wybrany przełożonym klasztoru w Mougères w południowej Francji. Później przeszedł do Montrieux niedaleko Tulonu i tam został wybrany przełożonym w 1983 r. Czternaście lat później, w 1997 roku, powołała go do siebie matka wszystkich kartuzji na świecie, pierwszy klasztor La Grande Chartreuse, zbudowany w 1084 roku przez założyciela zakonu św. Brunona z Kolonii i jego towarzyszy w górzystych okolicach Grenoble. Mimo zmiennych i burzliwych losów istnieje on i działa do dzisiaj. Dom Marcellin Theeuwes został wybrany na generała zakonu jako 71. następca świętego Brunona. Miał w swojej pieczy 23 klasztory, zamieszkiwane przez ponad 400 mnichów i mniszek. Był czwartym w historii Holendrem na tym urzędzie. Odpowiedzialne zadanie generała Theeuwes sprawował przez 15 lat; w latach 2002­–2003 za jego zezwoleniem niemiecki reżyser Philip Gröning mógł mieszkać wśród mnichów Wielkiej Kartuzji i w milczeniu filmować ich życie.
W sierpniu 2012 76-letni Dom Marcellin poprosił papieża Benedykta XVI o zgodę na opuszczenie urzędu z powodu pogarszającego się zdrowia. Powrócił do Montrieux i ponownie został przełożonym. W ostatnim czasie cierpiał na nowotwór. Latem ubiegłego roku zdążył jeszcze jednak nagrać rozmowę z holenderskim dziennikarzem Leo Fijenem. Zdumiewającym zbiegiem okoliczności prezentacja tego filmu w holenderskiej telewizji NPO 2 została zaplanowana na jutro, 6 stycznia (godz. 22.40).
Plakat filmu „Wielka cisza”.
Źródło: Wikimedia Commons
„Rzadko spotykam ponurych ludzi w klasztorach — powiedział Fijen dziennikarzowi holenderskiej gazety Nederlands Dagblad. — Wszystko jest odwrócone: chodzi nie o ciebie, lecz o innych. Uczysz się milczeć, czekać, widzieć sacrum, żyć w chwili obecnej. Przede wszystkim uczysz się kochać drugiego. Życie zakonne wiele dla mnie znaczy. Nie mogę prowadzić go sam, ale wywarło na mnie wielki wpływ... Te miejsca uczą cię oddychania i jest to naprawdę niezbędne w dzisiejszych czasach. Być może w bezużyteczności klasztoru ukryte jest rzeczywiste życie”.
Zakon kartuzów żyje prawdopodobnie pod najsurowszą regułą na świecie. Zakonnicy mieszkają w oddzielnych domkach i spotykają się tylko na liturgiach, a rozmawiać ze sobą mogą raz w tygodniu na przechadzce. Zajmują się uprawą ogródków, pracą ręczną i intelektualną. Zachowują własny, prastary ryt liturgiczny, który bez zmian ocalał do dzisiaj (w historii liturgii katolickiej jest to zupełny wyjątek).
Na ziemiach polskich istniało kilka klasztorów tego zakonu, między innymi w Kartuzach pod Gdańskiem i w Gidlach koło Częstochowy. Większość padła ofiarą reformacji, a dwa wymienione zostały, jako ostatnie, zamknięte przez zaborców w latach 1826 i 1819. Czasami Polacy wstępują do kartuzów, ale żyją w klasztorach innych krajach i o ponownej fundacji w Polsce na razie nie ma co marzyć. W Niderlandach istniało więcej klasztorów kartuskich, ale reformację przetrwał tylko jeden, w limburskim Roermond. Zamknęli go francuscy rewolucjoniści w 1783 r. Zakon jednak trwa i jest obecny m.in. we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Niemczech, Słowenii, Brazylii i USA. W ostatnich latach ufundowano nawet nowy klasztor w Korei Południowej.
Na kanale Youtube dostępna jest archiwalna rozmowa z Dom Marcellinem Theeuwesem. Warto ją przejrzeć, nawet nie znając holenderskiego, choćby ze względu na zdjęcia. Zamieszczam ją poniżej :)

Źródła: nd.nl, Wikipedia


Komentarze

  1. W tekście pojawiła się nieścisłość. Kartuzji Najświętszej Marii Panny Betlejemskiej w Roermond nie zamknęli francuscy rewolucjoniści lecz cesarz rzymski Józef II Habsburg, który faktycznie upaństwowił kościół w swojej domenie jak rasowy rewolucjonista. Nie pomogła interwencja papieża Piusa VI, który we własnej osobie przybył do Wiednia.
    Na pierwszy ogień (już od roku 1781) poszli kartuzi, a za nimi inne "bezproduktywne" zakony, tzn. kontemplacyjne. Roermond został skasowany rzeczywiście w roku 1783, ale siłami - jeśli można tak powiedzieć - "austrokatolickimi"pod wodzą cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego narodu niemieckiego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz