Najpierw anegdota. Kilkanaście lat
temu gościłam u koleżanki z liceum, która wyszła za mąż za
prawdziwego Frankfurtera. Peter, bardzo kulturalny i świetnie
mówiący po polsku, zabrał nas do słynnego zabytku:
zrekonstruowanego fortu rzymskiego, położonego kilkanaście
kilometrów na północ od Frankfurtu nad Menem (w Saalburgu). Jedną
z atrakcji turystycznych jest nakreślona w poprzek drogi linia,
przypominająca oznaczenie południka zero w londyńskim Greenwich.
Symbolizuje ona słynny rzymski limes, granicę imperium
rzymskiego. Peter stanął nad limesem, stawiając jedną nogę po jednej, a drugą po drugiej jego stronie, po czym
powiedział do nas: „Słuchajcie. W tym miejscu dwa tysiące lat temu biegła granica imperium rzymskiego. Tam (tu wskazał ręką na
południe, w kierunku swego ukochanego Frankfurtu) była cywilizacja.
A tam (odwrócił się i wskazał ręką na północ, ku reszcie
Niemiec) – barbarzyńcy. No i wiecie... (rozłożył ręce) – tak
samo zostało do dzisiaj!!!”
Przebieg dolnogermańskiego odcinka limesu w Holandii i Niemczech. Źródło: Wikimedia Commons/Ziegelbrenner |
Uprzedzenia Petera do kierunku północnego zrozumieją z pewnością ci, którzy wiedzą, że na polecenie kanclerza Bismarcka (Polakom nie trzeba tłumaczyć, co to była za postać) Wolne Miasto Frankfurt zostało zajęte przez pruskie wojsko, obłożone kontrybucjami i wcielone siłą do państwa pruskiego. Ale nawet bez tego wewnątrzniemieckiego kontekstu politycznego jego opinia jest zupełnie prawdziwa. Przekonają się o tym państwo sami, jeśli wezmą jakikolwiek porządny przewodnik turystyczny po Holandii. Tak się składa, że dawny limes dzieli kraj niemal na pół. Proszę porównać grubość poszczególnych rozdziałów oraz ilość zabytków i tym podobnych atrakcji na terenach znajdujących się dawniej w obrębie imperium rzymskiego oraz na tych położonych na północ od limesu. Imperium rzymskie przestało istnieć niemal 1550 lat temu, ale potencjał cywilizacyjny i kulturowy ziem należących oraz nienależących do niego był nadal skrajnie różny także przez wiele stuleci po jego upadku. I można by bronić tezy, że nie wyrównał się nawet do dzisiaj.
Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy
na platformie internetowej „De Erfgoedstem” publikującej
wiadomości dotyczące niderlandzkiego dziedzictwa kulturowego oraz
archeologii przeczytałam, iż 6 grudnia w muzeum starożytności w Lejdzie
(również położonej na limesie!) minister edukacji i kultury Ingrid Van Engelshoven ogłosiła,
iż rząd holenderski razem z niemieckim wystąpi do UNESCO o
wpisanie na Listę Światowego Dziedzictwa dolnej części Limes
germanicus, czyli części limesu przebiegającej przez
ziemie plemion germańskich. Górna część Limes germanicus,
od Rheinbrohl w połowie drogi między Bonn a Koblencją w górę
Renu (i obejmująca m.in. Saalburg), znajduje się na tej liście już
od roku 2005.
Ten niepozorny kanałek w Utrechcie jest istniejącą do dzisiaj częścią systemu fos obronnych wykopanego przez Rzymian. Źródło: © DK |
Nazwa słynnej niemieckiej rzeki nie
pojawia się tu przypadkowo. Rzymianie chętnie opierali granice na
rzekach, stanowiących naturalną linię obrony. Dlatego znaczna
część granic europejskiej części imperium przebiegała Dunajem i
Renem – oczywiście według ich ówczesnego przebiegu. Na
terytorium Holandii różnice, w stosunku do dzisiejszego przebiegu
dolnych ramion Renu, były dość znaczne. Dzisiaj główne ramiona
rzeki wpadają do Morza Północnego na południe i zachód od
Rotterdamu. Ale w starożytności i wczesnym średniowieczu rzeka
płynęła znacznie bardziej na północ, przez Arnhem, Rijswijk,
Utrecht, Alphen aan den Rijn i Lejdę, i wpadała do morza w Katwijk.
Dzisiejsze Nijmegen i Utrecht były silnymi rzymskimi fortami, które
z czasem stały się ważnymi ośrodkami cywilizacyjnymi. Wykopana
przez Rzymian fosa obiega utrechcką starówkę jeszcze dzisiaj.
I dlatego to w Utrechcie św.
Willibrord założył pierwszą holenderską stolicę biskupią, a
biskupstwo maastrichckie (pierwotnie w Tongeren, dziś w granicach
Belgii) istnieje bez przerwy od III wieku! Dlatego też najpiękniejsze
romańskie i gotyckie katedry znajdują się na południe od tej
linii (oraz oczywiście w Belgii), podczas gdy w prowincjach
Groningen, Fryzji, Drenthe czy Overijjsel możemy zasadniczo
podziwiać dolmeny, Morze Watowe czy relikty nieskażonych
krajobrazów, a oprócz tego najwyżej małe kościółki i
malownicze wiejskie farmy.
Tablica z przebiegiem fortyfikacji rzymskich wmontowana w bruk uliczki na utrechckiej starówce. Źródło: © DK |
„Duża liczba wszelkiego rodzaju
pozostałości rzymskich fortyfikacji w naszej ziemi sprawia, że
dawny region przygraniczny jest ważnym zabytkiem archeologicznym,
który warto zachować dla przyszłych pokoleń” – powiedziała
minister Van Engelshoven. Szczególne znaczenie ma też typowy dla
Holandii wysoki poziom wód gruntowych, dzięki któremu mogło
zachować się wiele pozostałości drewnianych, gdzie indziej dawno
unicestwionych przez czas.
Dolnogermański odcinek limesu
jest świadkiem unikalnej historii rozwoju wojskowości cesarstwa
zachodniorzymskiego. Aby ujarzmić dynamiczny krajobraz delty
wielkiej rzeki, Rzymianie tworzyli liczne, innowacyjne konstrukcje.
Rzędy pali wbitych wzdłuż dróg, umocnienia z bali oraz
pozostałości rzymskich statków umożliwiają dokładne datowanie
znalezisk.
Decyzja w sprawie wpisania
holenderskiej i dolnoniemieckiej części limesu na listę
Światowego Dziedzictwa UNESCO ma zostać podjęta w lipcu 2021 r.
Czytelnikom pragnącym dowiedzieć się
więcej o Limes germanicus polecamy to hasło na
anglojęzycznej Wikipedii (tam też jest oryginał załączonej mapy w znacznie lepszej rozdzielczości). Natomiast osobom rozumiejącym po holendersku polecamy specjalną stronę poświęconą limesowi, prowadzoną przez jego miłośników: limesjournaal.nl, a także film edukacyjny pt. „Rzymski limes w Holandii” (YouTube) :)
Źródła: cultureelerfgoed.nl
Komentarze
Prześlij komentarz