Catawiki zaprzestało sprzedaży relikwii na prośbę biskupa Amsterdamu

Kilka dni temu ordynariusz stołecznej diecezji haarlemsko-amsterdamskiej, biskup Jan Hendriks, publicznie zaapelował do znanego internetowego serwisu aukcyjnego Catawiki o wycofanie z oferty relikwii świętych. Jak wyjaśnił, parę tygodni wcześniej napisał w tej sprawie do serwisu list w formie nie upublicznionej, ale wówczas nie doczekał się reakcji. Dlatego zdecydował się ponowić prośbę publicznie, wydając komunikat prasowy, podchwycony przez media. Tym razem serwis zareagował natychmiast i oznajmił, że oferty relikwii zostały wycofane ze sprzedaży.

Relikwiarz św. Willibrorda, katedra katolicka w Haarlemie. Fot. © DK

Dokładniej rzecz biorąc, według przedstawicielki Catawiki Anny Denise Floor decyzja taka zapadła już kilka tygodni wcześniej, ale według słów biskupa Hendriksa relikwie oferowane były nadal. Dlatego zdecydował się on upublicznić swój apel i wówczas firma zapewniła, że sprawdzi, co poszło nie tak, i dopilnuje, by z jej serwisu zniknęły wszystkie oferty relikwii.

Catawiki jest to znany internetowy serwis aukcyjny działający w sześćdziesięciu krajach świata, na którym można wystawiać do sprzedaży oraz kupować unikalne przedmioty będące obiektem zainteresowania kolekcjonerów, takie jak dzieła sztuki, biżuteria, zegarki, modele kolejek, książki i komiksy, monety, zabytkowe samochody itd. Założyło go w 2008 r. dwóch Holendrów, Marco Jansen oraz René Schoenmakers, kolekcjoner komiksów. Siedziba firmy mieści się w Amsterdamie i dlatego apel do firmy wystosował (zresztą na prośbę osoby świeckiej, doradcy ds. komunikacji i publicysty Jana-Willema Witsa) biskup haarlemsko-amsterdamski.

Catawiki chlubi się wysokim poziomem usług i w tym celu współpracuje z ponad dwustoma ekspertami, którzy opiniują i wyceniają przedmioty proponowane do wystawienia na aukcję. Wielu oferentom odmawia wystawienia ich przedmiotów. I właśnie z tego powodu biskup Jan Hendriks zwrócił się z prośbą akurat do tego serwisu, choć sprzedaż relikwii odbywa się także na wielu innych serwisach internetowych (np. Fluminalis, Marktplaats czy eBay) oraz na „fizycznych” pchlich targach.

W komunikacie prasowym diecezji haarlemsko-amsterdamskiej podanych zostało kilka powodów, dla których zdaniem biskupa Hendriksa na Catawiki nie powinno się handlować relikwiami świętych. Po pierwsze, Kościół od dawna zabrania sprzedaży relikwii. Są one święte, a rzeczami świętymi się nie handluje. Zwykli ludzie, którzy np. odziedziczyli relikwię w spadku po zmarłej babci, mogą o tym nie wiedzieć, ale nie eksperci z branży współpracujący z Catawiki. Dla wierzących relikwie są przedmiotem czci i pobożności, o czym mówi Katechizm Kościoła katolickiego, Sprzedaż relikwii rani więc uczucia osób wierzących. Ponadto relikwiami często są szczątki osoby zmarłej. Handel nimi narusza więc integralność ludzkiego ciała oraz szacunek należny zmarłym. Ten ostatni argument powinien przekonać także osoby niewierzące.

Relikwiarz św. Euzebiusza, 1453-1462, muzeum sztuki religijnej
Catharijneconvent w Utrechcie. Fot. © DK
W komunikacie podkreślono również, że biskup haarlemsko-amsterdamski nie podejrzewa sprzedawców relikwii o złośliwe zamiary, lecz sądzi, iż przyczyną jest niewiedza. Właśnie dlatego zwrócił się do Catawiki, gdyż liczy, że eksperci będą informować właścicieli relikwii, iż Kościół katolicki zabrania ich sprzedawania, i właściciele ci zatrzymają je u siebie lub przekażą władzom kościelnym.

Dodatkowo w wypowiedzi dla „Katholiek Nieuwsblad” biskup Jan Hendriks wyjaśnił, że płacenie za relikwie na serwisach aukcyjnych jest niepotrzebne, ponieważ można się o nie starać bezpłatnie u władz kościelnych. Na przykład w ostatnim czasie opactwo benedyktynów w Egmont, pełniące w diecezji haarlemsko-amsterdamskiej funkcję „custos reliquiarum” (strażnika relikwii, który powinien istnieć w każdej diecezji), podarowało fragmenty relikwii św. Mikołaja Cudotwórcy, biskupa Miry, kościołom św. Mikołaja w Odijk i Amsterdamie oraz parafii prawosławnej św. Mikołaja, także w Amsterdamie. Dodał, że zdaje sobie sprawę, iż wśród nabywców relikwii zdarzają się osoby, które kupują je z godnych pobudek, chcąc wycofać je z rynku i przekazać do miejsca, w którym powinny się znajdować, ale jego zdaniem udziału w handlu relikwiami jednak lepiej unikać, żeby mieć czystsze sumienie.

Kwestia handlu relikwiami w Holandii ma szerszy zasięg, niż mogłoby się wydawać. Holandia, w której kościoły i klasztory katolickie są od Soboru Watykańskiego II regularnie zamykane i likwidowane, stała się w ostatnich dziesięcioleciach bardzo istotnym miejscem handlu relikwiami i, szerzej, wszelkim wyposażeniem sakralnym. Z tego powodu cieszy się ogromną popularnością wśród parafii w biedniejszych krajach na wschodzie Europy (nie tylko z terenów byłego Związku Radzieckiego, lecz także Polski), poszukujących tanio figur świętych, organów, mebli kościelnych i tak dalej. Od czasu, gdy zaczęłam prowadzić bloga „Adoptuj kościół w Holandii”, dostaję dość regularnie prośby o wskazanie, jak trafić w odpowiednie miejsce w Holandii, gdzie takie przedmioty można otrzymać za darmo lub kupić.

Cudowny obraz Matki Bożej od Wykupu Niewolników, Kraków,
kościół ss. prezentek. Fot. Wikimedia Commons, archiwum sióstr
Relikwii świętych nierzadko poszukują katolicy przywiązani do klasycznej formy rytu rzymskiego (Mszy trydenckiej). Liczba kapłanów i wiernych świeckich, zainteresowanych tym rodzajem liturgii, szybko rośnie, tymczasem według przepisów kościelnych w ołtarzu przeznaczonym do celebrowania Mszy świętej w formie klasycznej muszą znajdować się relikwie świętych. Środowiska te często znajdują się więc między Scyllą jednego przepisu kościelnego a Charybdą drugiego. Jeśli dodać do tego panującą w nich szczególną wrażliwość na bluźnierstwa i świętokradztwa w dzisiejszej zeświecczonej kulturze, z której wygnano pojęcie czci i sacrum, nietrudno się domyślić, że nierzadko decydują się na „mniejsze zło”, to znaczy przejęcie świętego przedmiotu z niekatolickich rąk i przekazanie go z powrotem do kultu Bożego.

Można tu szukać pewnych analogii z przepisami zabraniającymi handlu niewolnikami. Jest to czyn w najwyższym stopniu niemoralny i oczywiście zabraniany przez wiarę katolicką, a tymczasem w historii Kościoła nie tylko niewolników kupowano, ale wręcz przez całe stulecia istniały wyspecjalizowane zakony, które się tym zajmowały, na przykład trynitarze (którego założyciel, św. Jan Matha, właśnie dzisiaj, nawiasem mówiąc, obchodzi swoje wspomnienie liturgiczne!. Wykup chrześcijan z rąk muzułmańskich porywaczy niewolników, działających masowo w Afryce i na Morzu Śródziemnym, był przez wieki jedynym, oprócz rzadko udającego się odbicia ich siłą, sposobem uratowania tych nieszczęśników. Jeszcze niemal w naszych czasach dobrzy chrześcijanie kupowali niewolników, oczywiście w tym celu, aby dać im wolność i zwrócić ludzką godność. W ten sposób zaledwie 150 lat temu ocalona została z rąk okrutnych właścicieli św. Józefina Bakhita. A my sami w Pierwszej Rzeczpospolitej byliśmy niestety zmuszeni rozwinąć na szeroką skalę „biznes” wykupywania jeńców i niewolników z powodu nieszczęsnego sąsiedztwa z muzułmańskim imperium Turków Osmańskich oraz Tatarami :-/ Świadectwem tych czasów jest cudowny obraz Matki Bożej z krakowskiego kościoła sióstr prezentek.

Dlatego zdecydowałam się napisać do biskupa Hendriksa maila z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. Upewnił mnie, że mam rację; Kościół zabrania jedynie sprzedaży relikwii, a nie ich wykupywania w celu ochronienia przed zbezczeszczeniem.

Źródła: arsacal.nl, kn.nl, nd.nl, trouw.nl

Komentarze