Holenderski kardynał: w parafiach, w których wiara jest dobrze głoszona, a liturgia godnie celebrowana, kościoły są pełne

Kardynał Willem Jacobus Eijk z Utrechtu, prymas Holandii, udzielił wywiadu Benjaminowi Levenowi i Lambertowi Hendriksowi z katolickiego czasopisma COMMUNIO. Jego angielski przekład zamieścił międzynarodowy blog „Rorate caeli”, a my na jego podstawie opracowaliśmy wersję polskojęzyczną (linki na końcu tekstu). Oprócz spraw czysto holenderskich kardynał porusza też gorący temat zakończonego dziś w Watykanie synodu biskupów o synodalności.

Kardynał Willem Eijk podczas spotkania promującego jego książkę (o której wspomina
w wywiadzie) na Bobolanum w Warszawie w styczniu 2024 roku. Fot. © DK

Kościół musi mówić jednym głosem

Kardynał Eijk o misji, sekularyzacji i synodzie światowym

Kościół w Holandii był kiedyś uważany za bardzo postępowy. Nastąpiło rozczarowanie i upadek. Kardynał Willem Jacobus Eijk ostrzega w wywiadzie: Nie powtarzajcie naszych błędów! W skrajnie zsekularyzowanym społeczeństwie arcybiskup Utrechtu liczy na nowe misyjne przebudzenie.

COMMUNIO: Holandia jest uważana za jedno z najbardziej świeckich społeczeństw w Europie Zachodniej. W jakim stopniu jest ona nadal chrześcijańska?

Kardynał Willem Jacobus Eijk: W 2022 r. badanie Holendrów wykazało, że po raz pierwszy ponad 50 procent populacji określiło siebie jako ateistów lub agnostyków. W moim dzieciństwie, pod koniec lat 50. i na początku lat 60., sprawy wyglądały zupełnie inaczej. W naszej małej wiosce na obrzeżach Amsterdamu prawie wszyscy chodzili w niedzielę do kościoła. Były cztery msze: trzy ciche i jedna uroczysta z organami i chórem. Kościół był pełen dzieci i młodzieży. Wtedy były jeszcze duże rodziny katolickie; na naszej ulicy była rodzina z siedemnaściorgiem dzieci. Ale zmieniło się to bardzo szybko po 1965 r. Między 1965 a 1975 rokiem liczba osób uczęszczających do kościoła zmniejszyła się o połowę. W Amsterdamie i okolicach można było gołym okiem zobaczyć, że co niedzielę do kościoła przychodzi mniej osób. Jednocześnie gwałtownie załamało się też życie społeczne katolików.

COMMUNIO: Jak do tego doszło?

Eijk: Sekularyzacja zaczęła się wraz ze wzrostem dobrobytu. Umożliwił on ludziom życie indywidualne, oderwane od wspólnoty. Jednostki stawiają siebie w centrum i stają się, że tak powiem, własnym papieżem: wybierają własną interpretację religijną i własne wartości etyczne. W rezultacie tracą więź z Kościołem. Dobrobyt prowadzi do indywidualizacji, a indywidualizacja – do sekularyzacji. Taka jest kolejność. W Holandii następowało to szybko, zwłaszcza w latach 60., kiedy dobrobyt wzrastał w niespotykanym dotychczas tempie. Na przykład nagle każdy miał pralkę i lodówkę.

COMMUNIO: Jak wygląda dzisiejsza sytuacja?

Eijk: W 2012 r. mieliśmy jeszcze 250 000 wiernych. Po okresie koronawirusa liczba ta spadła do mniej niż 90 000, a teraz wynosi około 100 000. Stanowi to około 2,5 procent zarejestrowanych katolików.

COMMUNIO: Czy to nie zniechęca Księdza Kardynała jako arcybiskupa?

Eijk: Nie, nie zniechęca. Dostrzegamy fakt sekularyzacji, ale też coś z tym robimy. Kilka diecezji pracuje obecnie nad projektami misyjnymi w parafiach. Nie siedzi Pan przed człowiekiem zdesperowanym.

COMMUNIO: Czy może Ksiądz Kardynał podać kilka przykładów?

Eijk: Jednym z przykładów jest kurs Alfa, który został opracowany przez pastora anglikańskiego w Londynie. Chciał on przyciągnąć do swojego kościoła więcej ludzi i przygotował kurs trwający około dziesięciu wieczorów. Kurs ten w prosty sposób wyjaśnia, kim jest Jezus, jak możemy Go poznać i czym jest Biblia. Każde spotkanie zaczyna się od wprowadzenia, a potem następuje dyskusja i wspólny posiłek. Ten posiłek ma ważne znaczenie dla budowania wspólnoty. Inną inicjatywą jest niedziela rodzinna, na którą zapraszane są osoby przystępujące do pierwszej komunii i do bierzmowania oraz ich rodzice. Dla każdej grupy wiekowej jest oddzielna katecheza. W taką niedzielę może być o stu wiernych więcej. A dzięki włączaniu rodziców w katechezę umożliwia się rodzinom prowadzenie dalszych rozmów o swojej wierze w domu. To dużo zmienia. Kiedy mam bierzmowanie po serii takich niedziel rodzinnych, widzę, że kościół jest bardziej wypełniony, że obecnych jest więcej młodych ludzi i dzieci.

COMMUNIO: Co można zrobić, aby sprawić, że te projekty będą dalej wywierać wpływ i okażą się trwałe?

Eijk: W nadchodzących latach archidiecezja utrechcka będzie pomagać parafiom w dalszym rozwoju ich zaangażowania misyjnego. W każdym razie ważne jest, aby katecheza była kontynuowana także po bierzmowaniu. Zachęcamy również księży do tworzenia grup młodzieżowych w parafiach. Organizujemy też kursy przygotowania do małżeństwa, oparte na modelu włoskim, choć nadal na niewielką skalę. Kursy te trwają pięć wieczorów i modlimy się na nich razem z uczestnikami, co dla wielu osób jest nowością. Podczas kursu omawiamy również teologię ciała oraz nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji i naturalnej kontroli urodzeń. W większości młodzi uczestnicy reagują na to pozytywnie, zwłaszcza że obecnie wiemy więcej o wadach pigułki antykoncepcyjnej.

COMMUNIO: Niemniej jednak liczba wiernych nadal spada. Czy Ksiądz Kardynał widzi również oznaki wzrostu?

Eijk: We wszystkich parafiach widzimy, że coraz więcej młodych ludzi prosi o chrzest lub bierzmowanie – ludzi w wieku od 20 do 50 lat, którzy pojawiają się znikąd, że tak powiem. To nie są ogromne liczby, ale jest to pozytywny znak. Coś działa. To pokolenie nie posiada kryteriów rozróżniania dobra i zła. Nie mają stałego punktu w życiu i nie wiedzą, jaki jest ich cel. Ale te pytania pojawiają się naturalnie. W każdym człowieku istnieje otwartość na tajemnicę. Widzimy również pozytywne znaki w kwestii powołań do kapłaństwa i diakonatu. W archidiecezji wprowadziliśmy rok rozeznawania pod nazwą „Przyjdź i zobacz” dla mężczyzn, którzy szukają swojego powołania. Tej jesieni zapisało się na niego dwanaście osób.

COMMUNIO: W Rzymie odbywa się obecnie ostatnia sesja Synodu Kościoła. Papież Franciszek postrzega synodalność jako środek promowania dynamizmu misyjnego Kościoła. Jak proces synodalny Kościoła powszechnego przyjęty został w Holandii?

Eijk: Dwa lata temu rozpoczęliśmy diecezjalną fazę procesu synodalnego. Organizowaliśmy rozmowy na temat wiary z jak największą liczbą uczestników: parafian, ale także osób ze świata edukacji i skautów. Zależało nam na tym, aby były to modlitewne rozmowy, a nie dyskusje pełne sporów. Ludzie powinni móc swobodnie wyrażać siebie, bez bezpośredniej reakcji innych. Wielu uczestników uznało to za wzbogacające doświadczenie.

COMMUNIO: Jakie tematy pojawiły się w tych dyskusjach?

Eijk: Ludzie, młodzi i starsi, podkreślali, że potrzebujemy dobrych celebracji liturgicznych i katechezy. Mówiono też, że musimy być bardziej misyjni. W niektórych parafiach dyskusje te trwały jeszcze później. Ludzie mówili: Zawsze mówimy o zamykaniu kościoła lub łączeniu parafii, a tak naprawdę o wiele za mało o wierze.

COMMUNIO: W Kościele powszechnym rośnie polaryzacja w pewnych sprawach. Pomyślmy tylko o zupełnie przeciwnych reakcjach na decyzję Watykanu w sprawie błogosławienia par homoseksualnych. Dlaczego żądania reformy w Kościele tak często dotyczą płci, seksualności i małżeństwa?

Eijk: Myślę, że to całkiem zrozumiałe. Kiedy mówi się o zmartwychwstaniu, ludzie mogą w nie wierzyć lub nie, ale nie przejmują się tym. Ale seksualność dotyka naszego życia osobistego, ponieważ wszyscy jesteśmy istotami seksualnymi. Więc kiedy mówi się o normach dotyczących małżeństwa i seksualności, ludzie mogą reagować na to bardzo emocjonalnie. Osoby homoseksualne odbierają to, co mówimy, jako dyskryminację. Ale uważamy, że naszym zadaniem jest mówienie prawdy, nawet jeśli jest ona trudna. A kiedy przedstawia się prawdziwe argumenty, ludzie są na to otwarci; widzą, że kryje się za tym fundamentalna wizja. Jednakże w Kościele katolickim w Holandii nie jest to już tak delikatna kwestia. Kiedy w 2022 roku opublikowana została moja książka o etyce seksualnej, nie wywołała ona większego poruszenia w Holandii. 20 lub 30 lat temu byłoby inaczej. Ale w międzyczasie atmosfera bardzo się zmieniła. Polaryzacja, o której Pan mówi, już tu nie istnieje.

COMMUNIO: Papież Franciszek niedawno odwiedził Belgię i spotkał się tam z silnymi sprzeciwami. Premier Alexander De Croo określił wypowiedzi papieża na temat aborcji jako „niedopuszczalne” i nawet wezwał nuncjusza apostolskiego. Jak Ksiądz Kardynał wytłumaczy tę ostrą reakcję?

Eijk: Dzieje się tak, ponieważ w Belgii polaryzacja jest nadal bardzo wyraźna. W Holandii w dużej mierze zanikła po 2000 roku. Kiedy w 1985 roku papież Jan Paweł II odwiedził Holandię, wybuchło wiele protestów. Był to szczyt polaryzacji w naszym kraju. Wtedy premier Ruud Lubbers skrytykował papieża w przemówieniu. Dzisiaj wyglądałoby to zupełnie inaczej. Nie wyobrażam sobie, aby premier Rutte czy nowy premier Schoof postąpił w ten sposób. Kościół w Holandii jest bardzo zmarginalizowany, stanowi niewielką mniejszość. To, co mówi lub w co wierzy, nie wywołuje już u ludzi tylu emocji. Czasami myślę: w innych krajach przechodzą teraz przez to, co my zostawiliśmy za sobą dziesiątki lat temu, po prostu dlatego, że tutaj rozwój wydarzeń nastąpił szybciej.

COMMUNIO: W Niemczech mówi się czasem, że Kościół może odzyskać ludzi dopiero wtedy, gdy pokonane zostaną „zaległości reform”. Co Ksiądz Kardynał o tym myśli?

Eijk: Od Kościoła w Holandii można nauczyć się, że to błąd. Wprowadzając zamieszanie, odsuwa się ludzi od Kościoła. W ten sposób nikogo się nie przyprowadzi z powrotem. Chciałbym powiedzieć biskupom z innych krajów: nie popełniajcie tego błędu, nie popełniajcie naszego błędu. W parafiach, w których wiara jest dobrze głoszona, a liturgia godnie celebrowana, kościoły są pełne. Chodzi o to, aby umieścić Chrystusa w centrum. Kiedy ludzie odkryją Chrystusa i lepiej zrozumieją Pismo Święte, lepiej zrozumieją również nauczanie Kościoła.

COMMUNIO: Holandia była kiedyś uważana za awangardę Kościoła katolickiego. W latach 1966–1970 spotykała się Rada Duszpasterska Holenderskiej Prowincji Kościelnej. Czy dostrzega Ksiądz Kardynał jakieś podobieństwa do niemieckiej Drogi Synodalnej?

Eijk: Tak, podobieństwa są oczywiste. Rada Duszpasterska rozpoczynała się wśród wielkiego entuzjazmu, ale ostatecznie dyskusje wygasły, a uczestnicy się zmęczyli. W tamtym czasie również istniały przesadne oczekiwania, na przykład dotyczące zniesienia celibatu. Papież Paweł VI próbował tu interweniować. Papież zażądał, aby nie było głosowania nad zniesieniem celibatu, ale kardynał Alfrink to zignorował. W głosowaniu padły tylko dwa głosy przeciw. A jednak nic z tego nie wyszło.

COMMUNIO: Niektórzy twierdzą, że pewne kwestie, takie jak dopuszczenie kobiet do sakramentu święceń, powinny być rozstrzygane na szczeblu regionalnym. Co Ksiądz Kardynał na to powie?

Eijk: Słowo „synod” pochodzi od greckiego „syn”, razem i „hodos”, droga. Musimy kroczyć wspólną ścieżką i nie oddalać się od Kościoła powszechnego. Papież podkreślił to w 2019 r. w „Liście do pielgrzymującego ludu Bożego w Niemczech”. Jeśli jedność w głoszeniu zaginie, Kościół straci wiarygodność. W Holandii w ciągu ostatnich 50 lat mieliśmy bardzo złe doświadczenia z wywoływaniem niejasności i zamieszania. Ludzie odnosili wrażenie, że Kościół sam nie wie, co robić.

COMMUNIO: Na Synodzie Biskupów kontrowersyjne tematy zostały przydzielone grupom roboczym. Jak Ksiądz Kardynał to ocenia?

Eijk: Głosowania na zeszłorocznym zgromadzeniu pokazały już, że większość uczestników wcale nie jest entuzjastycznie nastawiona do takich tematów jak gender czy święcenie kobiet. Musimy pamiętać, że Europa jest tylko małą – i to kurczącą się – częścią globalnego Kościoła. Ponadto nie wszyscy ludzie w Europie i Ameryce Północnej myślą tak samo w tych kwestiach.

COMMUNIO: Jednak na Synodzie bardzo ważne są kwestie takie jak sprawowanie władzy biskupiej, przejrzystość i odpowiedzialność czy też uczestnictwo wiernych w podejmowaniu decyzji kościelnych.

Eijk: W Kościele holenderskim nie brakuje przejrzystości. Na przykład w niezwykle przejrzysty sposób zajęliśmy się kwestią nadużyć seksualnych; z niezależną komisją ds. skarg i bardzo przejrzystymi procedurami wypłaty odszkodowań. Również polityka finansowa archidiecezji jest całkowicie przejrzysta. Publikujemy skróconą wersję każdego sprawozdania finansowego i trafia ono również do parafii. Jeśli chodzi o udział w podejmowaniu decyzji, widzę możliwości, ale także ograniczenia. W Holandii bardzo niewiele osób nadal chce mieć głos w sprawie treści doktryny kościelnej. Ale oczywiście ludzie są zaangażowani w podejmowanie decyzji. Oto przykład: gdy chodzi o zamykanie kościołów – ponieważ niestety często musimy to robić – pozostawiamy komisji w parafii sporządzenie planu budowy i złożenie wniosku arcybiskupowi, ponieważ oni znają sytuację na miejscu. Ale takie podejście nie zawsze działa. Kiedy łączyliśmy parafie w archidiecezji, była to decyzja biskupa. Jeśli pozwoli się, aby ludzie mieli ostatnie słowo, nigdy nie osiągnie się swojego celu.

COMMUNIO: Jak udany okazał się dotychczas w Holandii eksperyment społeczeństwa bez Boga?

Eijk: Dla mnie sekularyzacja oznacza, że ​​osoba ludzka nie jest już w centrum uwagi, a państwo coraz częściej podejmuje decyzje dotyczące podstawowych praw. Tam, gdzie wcześniej panowała idea, że ​​człowiek został stworzony na obraz Boga i dlatego ma niezbywalne prawa, teraz rolę tę przejmuje państwo. Jednym z przykładów jest legalizacja i powszechne stosowanie aborcji. Życie wydaje się stawać coraz mniej cenne. Liczba przypadków eutanazji gwałtownie rośnie, z 1500 w 1991 r. do prawdopodobnie 10 000 w tym roku. Prawie 40 procent małżeństw kończy się rozwodem, co często stanowi ogromne obciążenie emocjonalne dla zaangażowanych osób i ich dzieci. Podejmowane są również próby rozszerzania badań nad embrionami i zmiany przepisów, aby umożliwić dzieciom już w wieku 16 lat określanie swojej płci w paszporcie. Zmiany te są często wywoływane silną presją międzynarodową, na przykład ze strony ONZ i Światowej Organizacji Zdrowia. Na przykład programy dotyczące edukacji seksualnej i ról płciowych są już wprowadzane w szkołach podstawowych. Te zmiany społeczne mają daleko idące konsekwencje. Rosnący indywidualizm prowadzi do samotności, szczególnie wśród osób starszych. Również wielu młodych ludzi odczuwa zdezorientowanie i ma problemy psychologiczne, które często wynikają z braku wartości. Eksperyment społeczny polegający na ustanowieniu porządku etycznego bez Boga skończy się w dłuższej perspektywie bankructwem.

COMMUNIO: Czy w sekularyzacji jest też coś pozytywnego?

Eijk: Kiedy byłem młody, wiele osób chodziło do kościoła, ale myślę, że często robiono to bezmyślnie. Ludzie należeli do Kościoła z przyczyn socjologicznych. Uczęszczali do katolickiego przedszkola, katolickiej szkoły podstawowej, katolickiego liceum, katolickiego harcerstwa, katolickich bractw. Tkwiło się w środowisku katolickim. To tam odnajdowano swoje powiązania. Kiedy w latach 60. pojawiła się indywidualizacja i ludzie nie chcieli już należeć do społeczności, zabrakło im powiązań z Kościołem w aspekcie merytorycznym. Ludzie często nie mieli osobistej relacji z Chrystusem i nie wiedzieli nic o osobistej modlitwie. Kiedy dzisiaj ludzie przychodzą do kościoła, robią to w wyniku świadomej decyzji. Nawet ci, którzy dzisiaj biorą ślub w kościele, czynią to zazwyczaj z przekonania. Chodzi o twoją własną decyzję. To nie jest tak, jak czterdzieści lat temu, kiedy dziadek lub babcia mówili: musisz wziąć ślub w kościele. Nie, robią to z własnej inicjatywy i zgodnie z własnymi przekonaniami. A wtedy często zdarza się, że inni ludzie pytają ich: Dlaczego w ogóle to robicie? Nie we wrogi sposób czy dla sporu, ale dlatego, że naprawdę chcą wiedzieć.

Na podstawie bloga Rorate caeli, który zamieścił przekład niemieckiego oryginału opublikowanego w„Communio”.

Komentarze