Kardynał Eijk upomina nadgorliwie antycovidowe parafie, a biskup Smeets ostentacyjnie idzie do fryzjera

Za PRL-u istniało powiedzenie, że Polska jest najweselszym barakiem w całym obozie, i w czasach po komunizmie okazuje się ono nadal prawdziwe. W tym wypadku mam na myśli konkretnie restrykcje związane z pandemią koronawirusa. U nas są one mimo wszystko, zwłaszcza w porównaniu z zachodnimi krajami Unii Europejskiej, wyjątkowo łagodne – i jeszcze łagodniej egzekwowane. Holendrzy, jako naród germański i postprotestancki, tego szczęścia nie mają, a właściwie są na drugim końcu osi „wolno – nie wolno”. Lockdown obowiązuje tam, z przerwami, właściwie przez całą pandemię, i choć od ostatniej soboty rząd pozwolił działać m.in. sklepom, fryzjerom i siłowniom, to gastronomia, muzea i teatry muszą nadal być zamknięte. W połowie grudnia wprowadzono nawet godzinę policyjną, i to już od 17.00. Warto dopowiedzieć, że poluzowanie restrykcji w ostatnich dniach odbywa się pomimo wzrostu zakażeń i jest wynikiem nie sytuacji pandemicznej, lecz zjeżdżających na łeb, na szyję sondaży poparcia dla rządu oraz coraz większych protestów, których brutalne tłumienie przez miejscowy odpowiednik ZOMO wywołało nawet ostatnio międzynarodowy skandal oraz niepokój ONZ.

Episkopat holenderski, podobnie zresztą jak polski, posłusznie dostosowuje się do wszelkich nakazów rządu, w wyniku czego w ostatnie Boże Narodzenie zabronił nawet odprawiania pasterek z udziałem wiernych. Jednak cierpliwość holenderskich hierarchów, podobnie jak większej części narodu, zaczyna się już chyba kończyć.

Biskup Smeets przyzwala na otwarcie branży horeca”. Źródło: kro-ncrv.nl 

W poprzednim tygodniu kardynał Wim Eijk, ordynariusz diecezji utrechckiej, wystosował do wszystkich parafii w swojej diecezji list, w którym zażądał natychmiastowego umożliwienia wiernym udziału we Mszach świętych. Chodzi oczywiście o udział zgodny z aktualnymi przepisami – tzn. do godziny 17.00, przy zachowaniu wymaganego dystansu między wiernymi i w liczbie do 50 osób na kościół – ale o udział, osobisty i fizyczny. Sześć z czterdziestu dwóch parafii diecezji utrechckiej cały czas trzyma bowiem drzwi zamknięte przed wiernymi, mimo że przy najnowszym lockdownie, inaczej niż przy poprzednich, rząd nie zabronił publicznych Mszy i nabożeństw. Taka decyzja zarządców parafii wywołała gniew i rozczarowanie wielu parafian, o czym wspomniał kardynał Eijk w swoim oficjalnym i udostępnionym publicznie liście. Oto jego istotniejsze fragmenty:

„Wielokrotnie okazywało się, jak ważne jest, aby szczególnie w tym czasie wierni mogli uczestniczyć w celebracjach liturgicznych, zwłaszcza w świętej Eucharystii, która jest przecież niezbędnym pokarmem dla zbawienia dusz. Obojętnie jak piękna i dobrze przygotowana jest transmisja na żywo, ​​nie zastępuje ona słuchania Słowa Bożego i przyjmowania Komunii świętej we wspólnocie Kościoła, która gromadzi się w tym celu. [...] Pracownicy diecezji otrzymują listy i e-maile w tej sprawie [niedopuszczania wiernych do Mszy], zawierające bardzo rozczarowane czy gniewne reakcje parafian. Pracownicy diecezji odnoszą się z dużym zrozumieniem do tych reakcji. W końcu możliwość uczestniczenia naszych wiernych w celebracjach jest niezbędna dla zbawienia ich dusz. Co więcej, możliwość uczestnictwa wiernych w celebracjach ma zasadnicze znaczenie dla rozwoju naszego życia kościelnego obecnie i w przyszłości. Kiedy wierni nie mogą przez dłuższy czas fizycznie uczestniczyć w celebracjach w swojej parafii, ma to negatywny wpływ na życie Kościoła, którego nie da się już naprawić. Różne wspólnoty wyznaniowe zauważyły już, że po lockdownie w 2020 roku spadła frekwencja w kościele. Może to być poważne ostrzeżenie dla nas wszystkich. Ponadto należy pamiętać, że pandemia Covid-19 może trwać jeszcze kilka lat”.

W konkluzji listu kardynał Eijk nakazał otwarcie celebracji dla wiernych tak szybko, jak tylko to możliwe, a najpóźniej w niedzielę 16 stycznia. Dodał, że „przynajmniej w centrum eucharystycznym parafii”, to znaczy w kościele, w którym odprawiane są Msze święte. W tej chwili w diecezji utrechckiej parafie składają się bowiem z pięciu czy nawet ośmiu dawnych parafii, a Msze dla nich wszystkich sprawuje się, z braku kapłanów i środków na utrzymanie świątyń, najwyżej w jednym czy dwóch ze wszystkich kościołów na terenie połączonej parafii. Sześć parafii bez dostępu wiernych do Mszy świętej oznacza więc faktycznie kilkadziesiąt.

Ciekawe jest, jakimi motywami kierowali się zarządcy parafii, którzy zabronili swoim parafianom udziału we Mszy świętej, tym źródle i szczycie całego życia chrześcijańskiego, o czym mówi zarówno Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium, jak i Katechizm Kościoła katolickiego, nie mówiąc już o niezliczonych wypowiedziach papieży i dokumentach niższej rangi. Wypowiedzi te zebrała największa holenderska gazeta katolicka, „Katholiek Nieuwsblad”. Delikatnie rzecz ujmując, wyjaśnienia rozmówców autora artykułu w „Katholiek Nieuwsblad” są nie do końca przekonujące. Proboszcz parafii obejmującej miejscowość Zeist i jej okolice wyjaśnił, że zarządzający parafią postanowili dostosować się do ogólnie obowiązującego lockdownu, bo zamknięte były wszystkie inne miejsca publiczne poza sklepami sprzedającymi niezbędne do życia artykuły. Decydenci parafialni uważali, że niegromadzenie razem parafian stanowi wyraz odpowiedzialności i ma na celu ochronę. Z kolei parafia w Houten, obejmująca de facto osiem parafii, wyjaśniła, że decyzja o niewpuszczaniu wiernych na Msze i ograniczeniu się do transmisji internetowych ma na celu uniknięcie dodatkowych przejazdów, z którymi wiąże się ryzyko zakażenia, a także zademonstrowanie solidarności z innymi sektorami i organizacjami. Parafia nie chce bowiem nadużywać swojej wyjątkowej pozycji [tzn. prawa do działania w czasie lockdownu]. Ponadto parafia w Houten pragnie postępować tak samo jak miejscowe wspólnoty Holenderskiego Kościoła Protestanckiego oraz Kościoła Starokatolickiego, z którymi współpracuje.

W końcu jednak po miesiącu w ostatnią sobotę 15 stycznia rząd holenderski znowu pozwolił działać fryzjerom, siłowniom, prostytutkom (dla władz holenderskich sexworkerzy to zawsze wrażliwy i wymagający szczególnej troski sektor gospodarki, w odróżnieniu od teatrów, oper, muzeów i tym podobnych miejsc, bez których można doskonale się obejść) oraz całej branży handlowej. Tak jak setki rodaków, do swojego fryzjera pomknął natychmiast na swoim wózku inwalidzkim biskup roermondzki Harrie Smeets (przy okazji dodajmy, że ciężko chory na raka biskup Smeets – więcej na ten temat w tekstach „Biskup Smeets godzi się ze śmiercią” i „Diecezja roermondzka prosi o modlitwę za swego ciężko chorego biskupa” – po serii chemioterapii poczuł się lepiej i nadal żyje, co trzeba uznać za cud; i nadal gorąco prosimy o wytężoną modlitwę za niego). Rząd nieoczekiwanie zamknął bowiem fryzjerów tuż przed Bożym Narodzeniem, kiedy owi cyrulicy i golibrodowie liczyli na dobry zarobek, a obywatele na schludny wygląd podczas świąt.

Co raczej zaskakujące, wizycie biskupa Smeetsa w zakładzie fryzjerskim towarzyszył dziennikarz i fotograf chrześcijańskiego publicznego radia KRO-NCRV. Trudno nie uznać tego za rodzaj demonstracji. Hierarcha udzielił dziennikarzowi wypowiedzi, w której stwierdził, że cieszy się z otwarcia wielu firm oraz życzy szybkiego otwarcia także branży gastronomicznej (której rząd holenderski, mimo fatalnej kondycji finansowej i licznych bankructw, nadal nie pozwala działać). „Ludzie, którzy zarabiają w ten sposób na życie, nie mają łatwo” – podkreślił. Trzeba tu opisać kontekst: brak zgody rządu na otwarcie lokali gastronomicznych wywołał ogromne protesty, a część restauratorów ogłosiła, że nie podporządkuje się zakazowi rządu i 15 stycznia otworzy lokale, bo w przeciwnym razie zbankrutują. Zapowiedział to w mediach społecznościowych między innymi powszechnie znany celebryta, piosenkarz, prezenter telewizyjny i jawny gej Gordon (prawdziwe nazwisko: Cornelis Willem Heuckeroth), który jest też właścicielem lokali. Co więcej, restauratorów poparli niektórzy burmistrzowie, którzy ogłosili, że zgadzają się na otwarcie lokali gastronomicznych w ramach demonstracji – konstytucja gwarantuje bowiem obywatelom prawo do demonstracji.

Zdjęcie długowłosego biskupa Smeetsa podczas postrzyżyn u jego stałego fryzjera Vasco Camposa można zobaczyć na stronie radia KRO-NCRV: https://kro-ncrv.nl/bisschop-smeets-gunt-horeca-opening :) Artykuł ukazał się pod tytułem, który po polsku znaczy mniej więcej: „Biskup Smeets przyzwala na otwarcie branży horeca” (horeca to z angielska gastronomia i hotelarstwo).

kn.nl, kro-ncrv.nl, telegraaf.nl

Komentarze