Antyaborcyjny ksiądz Jan Koopman nie bał się diabła

W związku z czterdziestą rocznicą wprowadzenia w Holandii ustawy o przerywaniu ciąży publikujemy (oczywiście za zgodą redakcji) trzy związane z tym tematem teksty, pochodzące z portalu stirezo.nl.

W światowym Kościele Holandia jest znana głównie jako źródło wielu herezji, takich jak Nowy Katechizm oraz idee teologa Schillebeeckxa. Mniej wiadomo, że katolicka Holandia wydała na świat wielu misjonarzy i innych duchowych wojowników. Jednym z nich był ks. Jan Koopman. Rozmowa z dwoma jego bliskimi współpracownikami o księdzu, który zgodnie z holenderskim przysłowiem zarezerwowanym dla tych, którzy nie boją się nawet największego zła, „nie bał się diabła”.

Ksiądz Koopman protestuje w Binnenhofie

Z jakiego środowiska pochodził ks. Koopman?

Jan de Hommel: Ksiądz Koopman pochodził z rodziny bardzo katolickiej, a zarazem bardzo społecznej. Sześcioro z jego dziesięciorga braci i sióstr zostało osobami duchownymi lub konsekrowanymi. Jedna z sióstr została nawet przełożoną generalną Dominikanek Dobrego Pasterza, zakonu poświęcającego się opiece nad kobietami w ciąży.

Walka z aborcją nie była pierwszą walką księdza Koopmana. Czym zajmował się podczas II wojny światowej?

Frans van Winden: Był wielkim bojownikiem ruchu oporu. Miał silne poczucie sprawiedliwości i był z natury człowiekiem odważnym. Za swoje czyny otrzymał później ważny medal, Królewskie Odznaczenie Krzyża Ruchu Oporu.

W latach 1968-1973 ks. Koopman był misjonarzem w Brazylii (gdzie nie znał jeszcze młodej wówczas organizacji TFP). Nie jest oczywiste, że wróci do Holandii, aby stanąć w obronie życia nienarodzonego.

Van Winden: To rzeczywiście nie jest oczywiste. Jednak nadal uważnie obserwował z Brazylii wydarzenia zachodzące w Holandii. Słyszał, że modernizm zakorzenił się w Holandii i objawił się wzrostem liczby aborcji. Wtedy jego biskup w Brazylii pozwolił na powrót do Holandii, aby walczyć o życie.

Ksiądz Koopman energicznie pracował w Holandii. Jakie działania zainicjował?

De Hommel: Kiedyś protestowaliśmy pod kliniką aborcyjną. Lewicowy student przyszedł wszcząć bójkę. Ksiądz nie dał się zastraszyć. Złapał studenta i rzucił go przez ramię do ogrodu.

Van Winden: Niemniej jednak ojciec uważał, że takie działania nie przyciągają wystarczającej uwagi mediów. Szukał rzeczy wyższych, dosłownie i w przenośni. Kiedy działacze aborcyjni zorganizowali konferencję w Amsterdamie, wspiął się na pobliski dźwig. I z dźwigu wykrzykiwał przez megafon hasła typu: „Jak dźwig jest po to, by budować, tak i my jesteśmy po to, by budować życie”.

Wydaje mi się, że w ciągu dnia dźwig jest używany, a w nocy monitorowany.

De Hommel: Ten dźwig również był monitorowany. Ale ksiądz Koopman modlił się do Boga, aby strażnik zasnął. I tak się stało. Kiedy strażnik – muzułmanin – obudził się i zobaczył, że w kabinie dźwigu jest ksiądz protestujący przeciwko aborcji, poparł akcję.

Słyszeliśmy też, że zajął wieżę kościoła św. Marcina.

Van Winden: W Niemczech chrześcijanie dzwonili w dzwony kościelne 28 grudnia, w dniu, w którym upamiętniamy morderstwo niemowląt przez Heroda. Był to protest przeciw aborcji. Ksiądz Koopman uważał, że ten protest zasługuje na podjęcie go też w Holandii. Największy dzwon kościelny w Holandii wisi obecnie na wieży kościoła św. Marcina w Groningen. Trafnie nazywa się go „Zbawicielem”. Towarzyszyliśmy księdzu w 10 osób. Podczas gdy my blokowaliśmy drzwi, on dzwonił przez piętnaście minut.

De Hommel: Oczywiście wezwano policję, aby nas usunąć. Policja często popierała nasze działania. Musieli jednak spełnić swój obowiązek i nas usunąć. Wieczorem w domu ks. Koopman był tak zmęczony, że podczas adoracji z monstrancją przewrócił się ze zmęczenia.

Od lat 70. XX w. Holandia zyskała na arenie międzynarodowej reputację kraju bardzo liberalnego. Jakie było wówczas prawo aborcyjne?

De Hommel: Aborcja stała się dla postępowców ważnym punktem spornym około 1970 roku. Została jednak zalegalizowana dopiero w 1981 r., gdy uzyskano większość parlamentarną. Nawiasem mówiąc, ten jeden głos, który umożliwił jej wprowadzenie, pochodził od księdza! Był to ks. Schreurs, senator [partii chrześcijańsko-demokratycznej CDA]. Później jego biskup zmusił go do rezygnacji.

Van Winden: Ruud Lubbers, przywódca frakcji CDA w Izbie Reprezentantów, był gorącym zwolennikiem. Nawiasem mówiąc, pochodził ze środowiska katolickiego.

De Hommel: Osobą ostatecznie odpowiedzialną był premier z partii CDA, Dries van Agt, również pochodzenia katolickiego. Niedawno przyjechał do naszego domu pielgrzyma i chciał tam napisać książkę. Zamieniliśmy z nim wtedy kilka pikantnych słówek. Przecież to był tym, który najpierw zaczął tolerować aborcję, a później ją zalegalizował.

Jak Kościół holenderski zareagował na jego aktywność?

De Hommel: Wielu biskupów nie miało odwagi, by walczyć z modernizmem. Myśleli: jeśli nie przyzwolimy na nurt współczesnych czasów, stracimy uznanie opinii publicznej.

Van Winden: Było tak źle, że kardynał Willebrands i biskup Bluyssen poparli chadecką ustawę o aborcji, „aby zapobiec gorszej”.

Ojciec Koopman musiał czasami czuć się samotnym wojownikiem, a w każdym razie jasne jest, że bardzo ciężko pracował. Dzięki jakiej pobożności to podtrzymywał?

Van Winden: Eucharystia była dla księdza Koopmana wszystkim, to dla niej żył. „Dźwignia, która podnosi świat” – tak nazywał Eucharystię. Bardzo ważna była dla niego także Najświętsza Maryja Panna. Przywiózł zdjęcia z Fatimy i jeździł z nimi samochodem. W ten sposób informował ludzi o Maryi i Jej objawieniu.

Kto walczy z aborcją, cieszy się z uwagi opinii publicznej. Ale ostatecznie chodzi o zapobieganie aborcji. Wiecie może, czy ks. Koopmanowi się to udało?

De Hommel: Wiemy z całkowitą pewnością, że dzięki pracy księdza Koopmana uratowanych zostało pięć istnień ludzkich. Pojechał tam też na wizytę położniczą.

Van Winden: Kontynuujemy dzieło księdza. Jesteśmy starzy i rzadko widzimy konkretne rezultaty, ale dlatego, że jest to rzecz sprawiedliwa, nie poddajemy się. Uważamy, iż to wspaniałe, że teraz będziemy współpracować z TFP.

De Hommel: Nie zawsze widzimy nagrodę za naszą pracę na ziemi, ale wiemy na pewno, że Bóg zapewni nagrodę – tutaj lub w życiu wiecznym. To nas wciąż motywuje.

Autor: Redakcja

Źródło: https://stirezo.nl/artikelen/de-anti-abortuspriester-was-voor-de-duvel-niet-bang

Ten tekst powiązany jest z tekstami:

Komentarze