Trwające obchody tysiąclecia koronacji pierwszego polskiego króla, Bolesława Chrobrego (jego ojciec Mieszko miał tylko tytuł księcia), są tak bogate, iż na pewno się Państwo z nimi zetknęli. Od wystaw rocznicowych w muzeach, z Muzeum Historii Polski w Warszawie i Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie na czele, przez niezliczone koncerty, imprezy plenerowe, konferencje naukowe i najróżniejsze inne wydarzenia po specjalne okleiny na elektrowozach PKP Intercity – wszystko przypomina o tym, że w 1025 roku dzięki silnej pozycji międzynarodowej Bolesława i jego dobrym układom z papieżem świeżo powstała Polska stała się królestwem, wzmacniając swoją suwerenność i niezależność.
![]() |
| Zabójstwo św. Lamberta (Jan van Brussel?, ok. 1490), Musée Grand Curtius, Liège. Fot. Wikimedia Commons |
W niedawno ochrzczonych elitach słowiańskich popularna była wówczas zasada, żeby oprócz tradycyjnego słowiańskiego imienia (które nie miało jeszcze swojego świętego) nadawać drugie, chrześcijańskie, najlepiej powiązane z możnym patronem. Taki na przykład Wojciech był zarazem Adalbertem (później już nie trzeba było robić takich operacji, bo wkrótce kosztem własnego życia dostarczył swemu imieniu świętego patrona). A nasz drugi król oprócz słowiańskiego Mieszka po dziadku otrzymał również chrześcijańskie imię Lambert. Co więcej, nie on jeden. Imię to w ówczesnych polskich elitach było bardzo popularne, co zgrabnie podsumowała polska edycja „National Geographic” z kwietnia 2024 r.:
„Pierwszym chrześcijańskim imieniem używanym
przez Piastów był Lambert.
Otrzymał je na chrzcie syn Mieszka I, urodzony około roku 985. Wymieniony
został w dokumencie «Dagome iudex» (991), w którym Mieszko I z drugą żoną Odą
oraz z synami z tego małżeństwa oddawali swoje państwo pod opiekę papieża.
[…] A kiedy i Bolesławowi w 990 r. urodziło się dziecko, również ochrzcił je
imieniem Lambert. Ten Piastowicz już zasiadł na tronie. Przeszedł do historii
jako Mieszko II Lambert. Na tym się nie skończyło. Imię Lambert dostał na
chrzcie także urodzony w 996 r. wnuk Mieszka I, lepiej znany jako Knut
Wielki. Ten syn Piastówny Świętosławy-Sygrydy oraz Swena Widłobrodego (króla
Danii, Norwegii i Anglii) został władcą imperium anglo-skandynawskiego.
Ponadto imię Lambert nosił też wnuk Mieszka II – syn jego nieznanej z imienia
córki oraz króla Węgier Beli I. Wszystko to działo się na przestrzeni
kilkudziesięciu lat. W końcu X i w pierwszej połowie XI wieku. Dodajmy do tego,
że w XI stuleciu zanotowano też trzech biskupów krakowskich o imieniu
Lambert. Skąd wzięła się ta «lambertomania» wśród Piastów i co się za nią
kryje?”
Pomijam na razie pytanie: dlaczego akurat Lambert, i przechodzę od razu do sedna, którego na pewno już się Państwo domyślili: Lambert był świętym niderlandzkim. I to bardzo ważnym i szeroko czczonym. A jego święto przypada właśnie dzisiaj, 17 września. Zapraszam do zapoznania się z jego postacią, i do pomyślenia ciepło o pierwszych królach i książętach piastowskich, twórcach naszego państwa.
Święty Lambert (także Lambrecht lub Lampert) pochodził z Maastrichtu, a zmarł w Liège (dzisiaj w Belgii). Był benedyktynem, biskupem i męczennikiem; został zamordowany 17 września 705 roku. Powód jest znajomy: napominał władcę z powodu niemoralnego postępowania. Z podobnego powodu życie stracił nasz święty biskup Stanisław, z tym że Lambert gromił Pepina z Heristalu konkretnie za to, iż publicznie obnosił się z kochanką, podczas gdy żyła jego żona.
Lambert urodził się około 635 roku. Pochodził z wysokiego rodu i odebrał wychowanie na dworze królewskim. Jego pierwszym nauczycielem miał być święty Landoald (zm. 668 r., wspomnienie 19 marca), a kolejnym biskup Teodard z Maastrichtu (zm. ok. 670 r., wspomnienie 10 września). Miał on być wujem Lamberta. Około 672 roku Lambert objął po Teodardzie tron biskupi w Maastrichcie. Teodard został bowiem zamordowany niedaleko Landau koło Spiry (w Niemczech). Po wielu wysiłkach Lambert zdołał sprowadzić jego ciało i pochować koło Liège (Landauczycy nie chcieli go wydać, gdyż sami pragnęli posiadać relikwie świętego męczennika).
Później Lambert spędził kilka lat jako zwykły pokorny mnich w znanym opactwie benedyktyńskim w Stavelot (więcej w tekście: „Opat, który założył księstwo trwające ponad tysiąc lat”). W 675 roku zamordowany bowiem został król Childeryk II, życzliwy Lambertowi, i władzę w państwie przejął majordom Ebroin. Dopiero po obaleniu Ebroina i przejęciu władzy przez majordoma Pepina z Heristalu Lambert mógł wrócić do Maastrichtu i wypełniać dalej obowiązki biskupie. Współpracował też przy głoszeniu Ewangelii poganom ze współczesnym mu świętym Willibrordem, apostołem Holandii, który przybył z Anglii około 690 roku. Razem ze świętą Landradą (patronka Gandawy, wspomnienie 8 lipca), założył żeńskie opactwo w Munsterbilzen nieopodal Maastrichtu (dziś w Belgii).
Lambert miał być spokrewniony ze zdradzaną żoną Pepina, Plektrudą, ale i bez tego upominanie władcy za publiczny grzech było jego obowiązkiem. Wielu władców miało w tamtych czasach konkubiny i kochanki, ale dopóki nie obnosili się z tym na oczach poddanych, można było przymknąć oko. Natomiast jawne i bezczelne cudzołóstwo miało fatalny wpływ na poddanych i podważało fundamenty społeczeństwa. W konsekwencji biskup Lambert został skrytobójczo zamordowany we własnym łóżku przez krewnych owej nałożnicy, a wraz z nim polegli jego dwaj siostrzeńcy, Piotr i Audolet, którzy próbowali go bronić. Miał wówczas około siedemdziesięciu lat. Jego uczeń i następca, święty Hubert (tak, ten od jelenia i myśliwych!), wybudował w Liège ku jego czci wspaniały kościół i przeniósł tam jego zwłoki. Kościół ten, nazwany później katedrą świętego Lamberta (Hubert przeniósł do Liège biskupstwo maastrichckie) i rozbudowany do monumentalnych rozmiarów w stylu gotyckim, przetrwał tysiąc lat. Został starty z powierzchni ziemi na przełomie XVIII i XIX wieku przez barbarzyńców rewolucji francuskiej oraz ich miejscowych naśladowców.
Jak wymienia niezawodny śp. ks. Dries van den Akker SJ, twórca strony hagiograficznej heiligen.nl, święty Lambert jest patronem wierności małżeńskiej, osób wytwarzających i nakładających bandaże, dentystów, chirurgów, murarzy (w Maastrichcie) i stolarzy (w Antwerpii), tkaczy lnu i rolników, szewców i cholewkarzy. Jego wstawiennictwa wzywa się w przypadku chorób nerek, epilepsji, skurczów, paraliżu, chorób oczu, bólu zębów, chorób zwierząt gospodarskich i bólów porodowych. Kilkadziesiąt kościołów pod jego wezwaniem znajduje się w Holandii, a kolejne w Belgii, Niemczech, Anglii i Szwajcarii. W Polsce jest jeden, w Radomsku. W Liège nadal przechowywane są jego relikwie, przeniesione do obecnej katedry św. Pawła. W 2023 roku relikwiarz został otwarty za zgodą władz kościelnych i relikwie zostały zbadane przez specjalistę medycyny sądowej, profesora Philippe’a Boxho. Stwierdził on, że kości należały do mężczyzny w podeszłym wieku. Ponadto wykryto deformację lewej nogi (co zgadza się z informacjami, że kulał i chodził o lasce) oraz uszkodzenie czaszki spowodowane uderzeniem ostrokrawędzistego przedmiotu, takiego jak włócznia.
Historia okrutnie jednak z Lamberta zakpiła. Konkubina Pepina z Heristalu, Alpaida (dzisiaj po prostu wziąłby rozwód i ożenił się drugi raz), powiła mu syna Karola Młota, którego synem był Pepin Krótki, a jego synem Karol Wielki… Krótko mówiąc, to Alpaida, a nie ślubna małżonka Plektruda, jest matriarchinią królewskiej i cesarskiej dynastii Karolingów, która przez następne kilkaset lat rządziła Francją i Niemcami.
Zacytowany artykuł z „National Geographic” jest warty lektury – zaproponowana w nim rekonstrukcja wydarzeń jest pomysłowa i logiczna (https://www.national-geographic.pl/historia/zagadka-lamberta-tajemniczy-patron-piastow/). Okazuje się, że niderlandzki Lambert zdobył popularność nad Wisłą, ponieważ nasi przodkowie mieli liczne kontakty z Liège i jego okolicami. Stamtąd pochodziło kilku naszych pierwszych biskupów, stamtąd Kazimierz Odnowiciel sprowadził benedyktynów do Tyńca, stamtąd sprowadzaliśmy też architektów biegłych w sztuce romańskiej. Były też kontakty osobiste: święty Wojciech znał tamtejszego biskupa Notgera, a święty Stanisław (i z pewnością wielu innych duchownych) pobierał tam nauki. Pamięć o tych związkach została zachowana i kiedy w 1939 roku zakładano z powrotem zlikwidowany przez zaborców klasztor w Tyńcu, o pomoc w jego odnowie poproszono właśnie benedyktynów belgijskich.
Źródła: heiligen.net, bisdom-roermond.nl, national-geographic.pl, wikipedia.org

Komentarze
Prześlij komentarz