Kilka dni temu ministerstwo edukacji
wezwało na rozmowę zarząd protestanckiej szkoły z miasta Gouda,
Driestar College, ponieważ jeden z jego członków podpisał tzw.
deklarację z Nashville – opracowany przez amerykańskich
protestantów dokument, streszczający tradycyjną chrześcijańską
etykę seksualną i rodzinną, opartą na Biblii. Deklaracja ta mówi
m.in., że małżeństwo może być zawarte tylko między mężczyzną
a kobietą, i że ma ono na celu zrodzenie i wychowanie dzieci. Jej zapisy
będą dla polskich katolików znajome i oczywiste.
Po kilkunastu dniach nastąpiło pewne
otrzeźwienie. Na szczęście do aktów przemocy, do których
wzywano, nie doszło. Demonstracja pod siedzibą partii SGP w
Rotterdamie, która odbyła się 18 stycznia, obejmowała
transparenty, okrzyki, tęczowe flagi i rysowanie kredą po chodniku,
ale na szczęście obecna była policja i powstrzymano się od
fizycznego ataku na budynek i zniszczeń ― inaczej niż w przypadku ubiegłorocznych ataków na siedzibę katolickiej fundacji
Civitas Christiana w Nijmegen. Wówczas pojawiły się straty
materialne, grożono podpaleniem, ale policja nie przyjechała, radząc jedynie fundacji, żeby sprawiła sobie specjalne
zabezpieczenia kosztujące kilkadziesiąt tysięcy euro.
Tak, klasztor. Latem zeszłego roku demonstracja lesbijek i ich zwolenników, zwołana przez lewicową partię Groenlinks (tę od propozycji ograniczenia leczenia dla seniorów, zob. poprzedni tekst) i szeroko popierana przez media, odbyła się pod klasztorem sióstr Matki Teresy z Kalkuty w Amsterdamie. Siostry kalkutanki prowadzą w tym mieście schronisko dla najbardziej bezbronnych kobiet i ich dzieci: bezdomnych, ofiar przemocy domowej, uciekinierek prześladowanych w innych krajach. Na demonstracji wykrzykiwano agresywne hasła, straszono, przeprowadzono akcję całowania się kobiet (LGBT w ogóle lubią włączać do swoich publicznych demonstracji i imprez zachowania obsceniczne). Powodem do tego ataku na siostry kalkutanki był fakt, że zapewniły tylko jeden nocleg, a nie dłuższy pobyt, ugandyjskiej lesbijce nielegalnie przebywającej w Holandii, która nie miała dzieci i nie chciała zaakceptować regulaminu obowiązującego w schronisku (skromny ubiór, zakaz alkoholu, zakaz wracania w nocy). Wówczas także przez holenderski internet przetoczyła się burza hejtu wobec katolików. Policja na żądanie Ugandyjki wszczęła postępowanie w sprawie sióstr kalkutanek, podkreślając przy tym, że fakt, iż nie posiada ona zgody na pobyt w Holandii, jest bez znaczenia. Natomiast władze kościelne zachowały się, powiedzmy, zadziwiająco biernie...
Źródła: telegraaf.nl, dagelijksestandaard.nl, at5.nl, lifesitenews.com, cip.nl, Facebook i in.
Kees van der Staaij. Źródło: Twitter |
Odpowiedzialni za
edukację ministrowie Arie Slob (z nominalnie chrześcijańskiej
partii CU) oraz Ingrid van Engelshoven uczynili to na żądanie
lewicowych partii D66 (w koalicji rządowej, należy do niej sama
Engelshoven) oraz PvdA, które „lękają się, że transpłciowi i
homoseksualni uczniowie nie będą już czuli się w szkole bezpiecznie”. Celem rozmowy było właśnie „zapewnienie
bezpieczeństwa młodzieży LGBT” w tej szkole. Ministerstwo
zapowiedziało jednocześnie dalsze działania w tym kierunku, chociaż
jednocześnie przyznało, że w Driestar College mobbing jest
niewielkim problemem i tak rodzice, jak i uczniowie są zadowoleni.
(Dodajmy, że nie można tego samego powiedzieć o szkołach
publicznych, zwłaszcza tych, do których uczęszcza znaczny procent
imigrantów; poziom bezpieczeństwa dramatycznie w nich spada).
Ta sytuacja nie jest wyjątkiem.
Najnowsze problemy holenderskich chrześcijan zaczęły się, kiedy na początku
stycznia holenderską wersję deklaracji z Nashville podpisało
kilkudziesięciu działaczy i pastorów protestanckich, w tym
przywódca protestanckiej partii SGP Kees van der Staaij oraz senator
tej partii Diederik van Dijk. Natychmiast wybuchła burza ataków na sygnatariuszy, zarówno „odgórnych” ― w mediach mainstreamowych oraz sferach politycznych,
kulturalnych, edukacyjnych itd. ― jak i „oddolnych”, w mediach i na
forach społecznościowych. Jej jednostronny i wściekły ton, a
nawet charakter frazeologii polscy czytelnicy będą mogli sobie bez
trudu wyobrazić, jeśli przypomną sobie stalinowskie ataki na
„wrogów ludu” i „zaplute karły reakcji” oraz antysemicką
nagonkę wywołaną przez PZPR w marcu ’68 roku.
Impreza solidarności z LGBT u dominikanów w Zwolle. Jej nazwa: „Świętowanie miłości”. W prezbiterium wisi duża flaga ruchu LGBT. Źródło: Strona klasztoru na FB |
Prokuratura
generalna natomiast zaczęła od razu sprawdzać, czy możliwe jest wszczęcie
postępowania karnego (warto zwrócić uwagę na ten niuans: czy jest
możliwe; czyli chęć jest, trzeba jeszcze tylko znaleźć
paragraf). Doniesienie przeciw van der Staaijowi złożyła ambasadorka Gay
Pride, śpiewaczka Francis van Broekhuizen. Uważa ona, że
deklaracja z Nashville jest „wezwaniem do dyskryminacji osób LGBTI
oraz cofaniem się w czasie”. Jednakże jej
słowa i tak były łagodne, gdyż w internecie królowali „naziści”,
a w komentarzach pod artykułami wzywano do rozprawy ze wszystkimi chrześcijanami, szczególnie
katolikami, albo wszystkimi wyznawcami jakiejkolwiek religii w
ogóle. Wzywano nawet do
fizycznych ataków na biura i przedstawicieli partii SGP.
Uniwersytet amsterdamski publicznie
odciął się od kilku pracowników, którzy podpisali deklarację.
Podobnie uczynili pastorzy i wierni z „postępowych” wspólnot
protestanckich, a także dominikanie z klasztoru w Zwolle, którzy w
swoim kościele zorganizowali specjalne nabożeństwo mające na celu
afirmację osób LGBT. Zaproszeni na nie zostali działacze najbardziej
radykalnych (w sensie narzucania swoich żądań całemu
społeczeństwu) organizacji LGBT oraz przedstawiciele miejscowych
władz. Takich nabożeństw i spotkań było zresztą więcej, ale organizowali je protestanci. Generalnie zresztą poza dominikanami ze Zwolle Kościół
katolicki nabrał wody w usta, wybierając nieopowiadanie się po żadnej ze stron konfliktu. Za to prawie każdy holenderski internauta, od
celebrytów i liberalnych protestantów po zwykłych, nikomu nie
znanych szaraczków, wyrażał solidarność z poniżanymi i prześladowanymi LGBT, ofiarami chrześcijańskiej nietolerancji.
Tablice moich holenderskich znajomych na FB były zalane kolorami
tęczy i zaproszeniami na pro-LGBT-owskie eventy.
SGP i jego działacze musieli na jakiś czas zniknąć z Internetu z powodu fali hejtu. Pod wpływem tak ogólnych, jak i personalnych ataków niektórzy sygnatariusze deklaracji wycofali podpisy.
SGP i jego działacze musieli na jakiś czas zniknąć z Internetu z powodu fali hejtu. Pod wpływem tak ogólnych, jak i personalnych ataków niektórzy sygnatariusze deklaracji wycofali podpisy.
Flaga LGBT na kościele Westerkerk w Amsterdamie (to ten, w którym pochowany jest Rembrandt i koło którego znajduje się pomnik homoseksualistów, tzw. Homomonument). Źródło: strona kościoła na FB |
Rola policji, czy też ogólnie sił prawa i porządku, przy tego rodzaju wydarzeniach też jest specyficzna. Holandia jest
krajem, gdzie wszelkie ruchy mniejszości seksualnych znajdują się
pod ostentacyjną opieką państwa, które jawnie się z nimi
solidaryzuje (istnieje nawet niepisany przymus udziału
przedstawicieli różnych instytucji publicznych w paradach homoseksualistów, jak w PRL-u w pochodach pierwszomajowych, przy czym słowo „przymus” jest o tyle nie na miejscu, że
policjanci, żołnierze itp. chętnie biorą w nich udział) i
zdecydowanie niedowidzi na jedno oko, a za to w drugim ma świetny
wzrok.
Jest to niewątpliwie dziedzictwo okresu, gdy homoseksualizm był zabroniony i karany więzieniem (było tak jeszcze 60 lat temu ― dla nas, Polaków, których ojczyzna była jedynym prawdopodobnie państwem Europy, gdzie homoseksualizm nigdy w historii nie był deliktem kryminalnym, jest to trudne do pojęcia). Niestety, jak wiadomo z historii i psychologii, dawne ofiary nierzadko zmieniają się w przemocników. O ile brutalnie ścigane są wszelkie prawdziwe i mniemane ataki na LGBT, o tyle w drugą stronę idzie to już znacznie gorzej. Jeśli policja jest nawet obecna, to z reguły zachowuje się niemrawo, kiedy „nadpobudliwi” zwolennicy LGBT atakują pokojową demonstrację w obronie dzieci czy rodziny, a nawet klasztor.
Jest to niewątpliwie dziedzictwo okresu, gdy homoseksualizm był zabroniony i karany więzieniem (było tak jeszcze 60 lat temu ― dla nas, Polaków, których ojczyzna była jedynym prawdopodobnie państwem Europy, gdzie homoseksualizm nigdy w historii nie był deliktem kryminalnym, jest to trudne do pojęcia). Niestety, jak wiadomo z historii i psychologii, dawne ofiary nierzadko zmieniają się w przemocników. O ile brutalnie ścigane są wszelkie prawdziwe i mniemane ataki na LGBT, o tyle w drugą stronę idzie to już znacznie gorzej. Jeśli policja jest nawet obecna, to z reguły zachowuje się niemrawo, kiedy „nadpobudliwi” zwolennicy LGBT atakują pokojową demonstrację w obronie dzieci czy rodziny, a nawet klasztor.
Entuzjastyczna relacja amsterdamskiej telewizji AT5 z demonstracji pod klasztorem sióstr kalkutanek. Źródło: at5.nl |
Tak, klasztor. Latem zeszłego roku demonstracja lesbijek i ich zwolenników, zwołana przez lewicową partię Groenlinks (tę od propozycji ograniczenia leczenia dla seniorów, zob. poprzedni tekst) i szeroko popierana przez media, odbyła się pod klasztorem sióstr Matki Teresy z Kalkuty w Amsterdamie. Siostry kalkutanki prowadzą w tym mieście schronisko dla najbardziej bezbronnych kobiet i ich dzieci: bezdomnych, ofiar przemocy domowej, uciekinierek prześladowanych w innych krajach. Na demonstracji wykrzykiwano agresywne hasła, straszono, przeprowadzono akcję całowania się kobiet (LGBT w ogóle lubią włączać do swoich publicznych demonstracji i imprez zachowania obsceniczne). Powodem do tego ataku na siostry kalkutanki był fakt, że zapewniły tylko jeden nocleg, a nie dłuższy pobyt, ugandyjskiej lesbijce nielegalnie przebywającej w Holandii, która nie miała dzieci i nie chciała zaakceptować regulaminu obowiązującego w schronisku (skromny ubiór, zakaz alkoholu, zakaz wracania w nocy). Wówczas także przez holenderski internet przetoczyła się burza hejtu wobec katolików. Policja na żądanie Ugandyjki wszczęła postępowanie w sprawie sióstr kalkutanek, podkreślając przy tym, że fakt, iż nie posiada ona zgody na pobyt w Holandii, jest bez znaczenia. Natomiast władze kościelne zachowały się, powiedzmy, zadziwiająco biernie...
Naprawdę, nie
jest dzisiaj łatwo być chrześcijaninem w Holandii, jeśli ktoś
chce wyznawać zasady swojej wiary i odmawia dostosowania się do
dogmatów lewicowo-liberalnego mainstreamu. Tacy ludzie są dziś
bardzo nieliczni i spotykają się z wrogością
otoczenia. Możemy ich wspierać naszą solidarnością i modlitwą.
Teraz szczególnie zapraszam Państwa do udziału w najnowszej akcji
„W Wielkim Poście będę się modlić i pościć o nawrócenie
Holandii” (opis w tekście: „Dwie nowe propozycje dla naszych Czytelników” oraz w wydarzeniu na Facebooku).
Poniżej znajduje się krótki filmik (anglojęzyczny), pokazujący
zachowanie zwolenników LGBT wobec pokojowych demonstrantów z
chrześcijańskiej organizacji TFP w obronie rodziny (polecam zwłaszcza od ok. 2'10"), oraz nakręcony przez samych demonstrantów filmik z jednej z demonstracji pro-LGBT (z elementami satanistycznymi) pod siedzibą fundacji Civitas Christiana, nazywanej przez nich „skrajną prawicą”.
Drzewo apostazji zasadzone pięć wieków temu przez żarłoka, pijaka i rozpustnika nazwiskiem Luter owocuje teraz najszkaradniejszymi bluźnierstwami przeciwko Bogu, Jego prawu naturalnemu i Jego Dziewiczej Matce. Tęcza jest przecież znakiem przymierza Boga z ludźmi po oczyszczającym potopie, a także symbolem samej Niepokalanej Marii Panny - tak jak to wyrażamy w Godzinkach: 'Tęczo, wszechmocną ręką z pięknych farb złożona'.
OdpowiedzUsuńCóż, pani Dominiko, ten artykuł powinien być podsyłany każdemu, komu się wydaje, że ruch LGBT tylko walczy o swoje prawa. Sam też tak kiedyś myślałem i tego rodzaju relacje nieco mnie otrzeźwiły.
OdpowiedzUsuń