Pierwsze zdjęcia i wrażenia z Amsterdamu

W ostatnią sobotę, 16 marca, odbyła się w Amsterdamie tegoroczna „Cicha procesja”. Przyjechałyśmy na nią specjalnie z Polski :) Plan pobytu obejmował ponadto zwiedzanie chrześcijańskich zabytków Utrechtu i Amsterdamu, a także wizyty w kaplicy Matki Bożej Pani Wszystkich Narodów („Objawienia amsterdamskie”) oraz na wystawie obrazów Caravaggia i jego uczniów (tej samej, której dotyczył skandal opisany przez nas w grudniu ub.r.). Czytelnicy śledzący profile naszego bloga na Facebooku i Twitterze mogli od razu oglądać pierwsze zdjęcia na bieżąco, ale miejsce na krótką relację i wrażenia jest tutaj :) No i jest jeszcze około tysiąca zdjęć, więc od dzisiaj mamy też profil na Instagramie, gdzie będziemy je z czasem publikować :) Oto adres: www.instagram.com/adoptkhol/
Zaczynamy od „Cichej procesji”. Organizatorzy wyznaczyli nam udział we Mszy św. o 22.15 w kościele ojców jezuitów na Krijtbergu, dosłownie kilka kroków od placyku Spui, na którym stała dawniej kaplica Cudu Eucharystycznego. Inni pielgrzymi (w sumie około czterech tysięcy osób z całej Holandii) mieli wyznaczone Msze w innych kościołach i stamtąd wyruszali na trasę. U nas zbierali się pielgrzymi z diecezji haarlemsko-amsterdamskiej (m.in. z Egmondu, gdzie jest nowy klasztor benedyktynów), a także niektórych innych miejscowości. W każdym z kościołów Mszę odprawiał jakiś biskup; u nas był to biskup Cornelis van den Hout, ordynariusz diecezji Groningen-Leeuwarden. Silna i liczna grupa młodzieżowa miała swój program w kościele św. Mojżesza i Aarona po drugiej stronie Starego Miasta, a Mszę św. dla nich odprawiał biskup Amsterdamu Jozef Punt, właściciel chyba najbarwniejszych wąsów i brody w całym światowym episkopacie ;)
W naszym kościele były niemal wyłącznie osoby starsze. Z ich wyglądu i zmęczenia wynikało, że wiele z nich również do Amsterdamu przybyło w pieszej pielgrzymce. Dla Polaka zachowanie Holendrów na Mszy św. jest dziwne, ponieważ praktycznie przez cały czas siedzą, nawet podczas podniesienia, ale nie zamierzam ich z tego powodu osądzać, ponieważ pewne modyfikacje zachowań podczas liturgii w poszczególnych krajach są możliwe (wystarczy przypomnieć sobie, jak to wygląda w krajach afrykańskich), a ludzie ci i tak są w moich oczach bohaterami wiary. Publiczne przyznawanie się do katolicyzmu w Holandii naprawdę wymaga odwagi, także dzisiaj (o czym za chwilę).
Wieża najstarszego amsterdamskiego kościoła Oude Kerk
Szczerze mówiąc, amsterdamska „Cicha procesja” przypomina raczej podchody lub marsz na orientację niż procesje religijne, jakie znamy z Polski :) Jest to wymuszone okolicznościami historycznymi (opisywałam je w tekście „Cicha procesja”). Utrzymanie tego charakteru także dzisiaj uważam za świetny pomysł: to dzięki niemu jest ona tak przejmująca. Proszę tylko sobie wyobrazić: Trasa przebiega wokół Starego Miasta i przecina także słynną dzielnicę Czerwonych Latarni, w której w witrynach stoją roznegliżowane prostytutki. W wąskich uliczkach kłębią się podchmielone lub naprane tłumy wychodzące z pubów i coffee shopów (przypomnijmy, że rzecz dzieje się ok. północy z soboty na niedzielę, kiedy amsterdamską Starówkę biorą w posiadanie wycieczki pijanych Anglików itp., przylatujące tanimi liniami na weekend się zabawić). Zapach marihuany spowija ulice, pełne dodatkowo – nazwijmy to eufemistycznie – ubogacenia kulturowego w postaci szukających zaczepki młodych mężczyzn z Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Piszę o tym nie bez powodu – jedna taka grupa zasymulowała atak na nas, żeby nam pokazać, kto tu rządzi; poza tym kilkakrotnie słyszałam pogardliwe komentarze mijanych grupek, szczególnie pijanych dziewczyn. Katolicy są w Holandii w pogardzie u wszystkich: i ateistycznego lewicowo-liberalnego mainstreamu, i coraz liczniejszych, ekspansywnych muzułmanów, i części protestantów, którym antykatolickie resentymenty wcale jeszcze z głów nie wywietrzały.
W takich okolicznościach nie jest dziwne, że procesja nie idzie razem jako kilkutysięczna całość. Kilkudziesięcioosobowe grupki są wypuszczane na trasę co kilka minut, jedne zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a inne przeciwnie do niego (dostarcza to przyjemnych uczuć przy spotykaniu współbraci idących z naprzeciwka); a jedynym objawem, że w ogóle coś się dzieje, jest służba porządkowa w odblaskowych kamizelkach z napisem „Stille Omgang”, kierująca nami na skrzyżowaniach uliczek, byśmy nie zabłądzili ani się nie zaplątali w inne grupy.
My dołączyłyśmy do kilkudziesięcioosobowej grupy z miejscowości Tilburg oraz Waalwijk (Północna Brabancja). Wszyscy szliśmy w głębokim milczeniu i zadumie, choć bez żadnych oznak religijnych. To było naprawdę poruszające! Po cichu odmawiałam różaniec o nawrócenie Holandii. W ciągu jakiejś godziny obeszliśmy całą trasę, po czym wróciliśmy na placyk Spui, z którego wyruszyliśmy. Nasza grupa czekała na autokar do domu, pożegnałyśmy się serdecznie – i to wszystko.
Prawie wszystko – bo było nam mało, więc ruszyłyśmy jeszcze na chwilę na trasę, i okazało się to bardzo miłe – bo zaraz napotkałyśmy znajomego z Polski, który studiuje w Holandii i przyjechał na procesję z grupą młodzieżową, a potem ojca Richarda Steenvoorde’a, dominikanina z grupy „jaskółek”, o którym pisaliśmy w tekstach „Osiem jaskółek wiosny” oraz „Trzech za jednym zamachem, w tym jeden Polak”. Ojciec Richard, w pełnym habicie, od razu mnie sobie przypomniał i bez pytania zaczął mi udzielać błogosławieństwa prymicyjnego – na środku Kalverstraat, ulicy słynącej z najbardziej luksusowych butików w Amsterdamie (przy której zresztą właśnie dokonał się w 1345 r. Cud Eucharystyczny)! Ponieważ usłyszałam tradycyjną łacinę, rymsnęłam na kolana, jak w starym rycie należy... i zostałam gwiazdą filmową ;) Widok zakonnika w habicie błogosławiącego klęczącą osobę na środku ulicy zapewne wydaje się amsterdamskim przechodniom czymś na miarę lądowania Marsjan. No cóż, tak też dokonuje się ewangelizacja...
Udział w „Cichej procesji” był naprawdę fantastycznym przeżyciem. Jeśli ktoś z Państwa ma możliwość, niech nie waha się pojechać za rok. Fajnie by było, gdyby pojawiła się tabliczka „Polen” – tym razem nie pomyślałyśmy o tym. A oto więcej zdjęć:



Biskup Cornelis van den Hout (Groningen-Leeuwarden) głosi kazanie


Fasada pałacu królewskiego na placu Dam (po lewej) i boczna
fasada kościoła Nieuwe Kerk (na wprost) w oczach
smartfonowego oprogramowania do nocnych zdjęć

God roept U = Bóg Cię wzywa. Kamienica koło bazyliki św. Mikołaja

Na placu Spui, pod Beginażem (Begijnhof). Na trasę wyrusza kolejna grupa :)


Komentarze