Umarła ostatnia z „sióstr z Vught” prowadzących słynną szkołę językową

Zgromadzenie sióstr kanoniczek św. Augustyna (augustianek) powstało w 1597 r. we francuskiej Lotaryngii. Stanowiło tamtejszy odpowiednik naszych krakowskich sióstr prezentek: jego celem było zorganizowanie szkolnictwa dla dziewcząt, i to zarówno tych dobrze urodzonych, jak i niezamożnych. Ta rewolucyjna innowacja pojawiła się właśnie w XVI wieku; wcześniej kobiety mogły się kształcić tylko indywidualnie – i to tylko te nieliczne, które dysponowały czasem, pieniędzmi i koniecznymi kontaktami.
Wskutek kolejnej fali państwowego antykatolicyzmu we Francji, która wezbrała na przełomie XIX i XX w., siostry musiały opuścić swoje szkoły i osiedliły się w przyjaźniejszej już wtedy dla katolików Holandii. W posiadłości Eikenheuvel w miejscowości Vught na obrzeżach s’Hertogenbosch założyły klasztor pod wezwaniem Matki Boskiej Królowej Nieba (Regina Coeli). Najpierw otworzyły internat, a po uzyskaniu koniecznych zezwoleń przedszkole i szkołę elementarną. Ich dzieła się rozwijały i obejmowały wciąż nowe dziedziny, łącznie z tą, która rozsławiła augustianki z Vught w całej Holandii i poza jej granicami: powstałym w 1963 r. instytutem językowym „Regina Coeli”.
Początkiem instytutu były lektoraty językowe dla uczennic. Siostry od początku nadały im niezwykle wysoki poziom, wykorzystując najnowsze zdobycze techniki, opracowując własną metodę nauczania i zatrudniając jako lektorów wyłącznie native speakerów (było to możliwe dzięki zapraszaniu do Vught augustianek z innych krajów Europy). Przełom nastąpił, gdy siostry z Vught otworzyły swój instytut dla ludzi z zewnątrz: misjonarzy (bardzo wówczas licznych), osób przybywających do Europy z krajów trzeciego świata, urzędników i innych grup potrzebujących nauki języków obcych w globalizującym się już wówczas świecie.
Instytut istnieje do dziś, słynie z wysokiego poziomu nauczania i wciąż się rozwija. Obecnie można się w nim uczyć holenderskiego, arabskiego, chińskiego, niemieckiego, angielskiego, francuskiego, włoskiego, portugalskiego, rosyjskiego i hiszpańskiego. Niedawno otwarty został nowy akademik. Tyle że od dawna nie pracują już w nim siostry augustianki. Ostatnia zmarła kilka dni temu (7 sierpnia 2019 r.) w wieku 85 lat, zdążywszy przed śmiercią ukończyć książkę o historii swego zgromadzenia oraz instytutu językowego. W internecie dostępny jest wywiad, którego udzieliła biuletynowi Konferencji Holenderskich Zakonów (marzec 2018). Jego lektura pozwala zrozumieć, jak to się stało, że kwitnąca jeszcze kilkadziesiąt lat temu wspólnota zakonna nagle zaczęła się kurczyć i wymarła.

Wywiad siostry Annette dla biuletynu Konferencji Holenderskich Zakonów

Siostra Annette Heere wstąpiła do klasztoru w Vught w 1953 r. – jako ostatnia w historii holenderskich augustianek. Jak sama opowiada, nadciągał właśnie czas ogromnych zmian umysłowych i buzowania nowych idei. Siostry z Vught dokonywały rewolucyjnych zmian w życiu zakonnym, powołując się na Sobór Watykański II. Odrzuciły habity, zredukowały czas przeznaczony na modlitwę, postanowiły „wyjść bliżej ludzi”, eksperymentując z życiem poza klasztorem. Były „bardzo postępowe” i szukały „nowych form istnienia Kościoła”.
Zdaniem siostry Annette zmiany te były jednak zbyt późne i zbyt mało radykalne, by uratować „siostry z Vught”. Po niej przyszło jeszcze kilka kandydatek, ale żadna się nie utrzymała w zakonie. W jej opinii winą za to należy obciążyć zbyt dużo modlitw w tamtej epoce („Siedziałyśmy wszystkie w kaplicy po cztery czy pięć godzin dziennie, z tymi ciężkimi brewiarzami w rękach” – skarżyła się w wywiadzie), a także klauzurę, która uniemożliwiała podejmowanie innych prac niż edukacja. Amicus Plato, sed magis amica veritas, więc musimy tu wtrącić, że siostra Annette taktownie przemilczała fakt, iż zlikwidowanie modlitw, habitu i klauzury nie spowodowało wcale napływu kandydatek ;)
Annette Heere do końca pozostała zwolenniczką postępu. W wywiadzie dla biuletynu Konferencji Holenderskich Zakonów skrytykowała hierarchię kościelną, która w tamtym czasie nie chciała zaakceptować liberalizacji wymogów do kapłaństwa (z kontekstu wypowiedzi wynika, że chodzi o żonatych mężczyzn) i diakonatu oraz szerokiego dostępu świeckich wolontariuszy i pracowników duszpasterskich, w tym oczywiście kobiet, do liturgii i pracy duszpasterskiej w Kościele.

Pierwsza siedziba sióstr augustianek w Vught. Źródło: bhic.nl

Instytut językowy Regina Coeli należy dzisiaj do komercyjnej spółki, której udziały są własnością Fundacji im. Pierre’a Fourriera (takie nazwisko nosił założyciel zgromadzenia). Część zysków przekazywana jest do domu generalnego augustianek, mieszczącego się we Francji. Ale ocena siostry Annette co do przyszłości jej zgromadzenia była trzeźwa: na koniec wywiadu powiedziała, że w Europie jest ono na wymarciu. Przetrwa jedynie w Wietnamie, być może jeszcze w Afryce i Brazylii.
Zmarła siostra Annette Heere, ostatnia holenderska augustianka, jest dobrym przykładem pokolenia, które w latach 60. i 70. dokonało w Kościele katolickim w krajach Zachodu rewolucyjnych, liberalnych zmian... i w efekcie doprowadziło do jego szybkiego upadku. Zdumiewa, jak ta inteligentna i wykształcona przecież kobieta zupełnie nie kojarzy ze sobą faktów: jej zgromadzenie wymiera tam, gdzie wprowadzono sławione przez nią liberalne reformy, a istnieje i rozwija się w krajach, które ich nie przyjęły. Co więcej, także w Holandii i innych krajach Zachodu rosną jak pączki na drożdżach nowe wspólnoty zakonne, w których powrócono do habitu, ortodoksyjnej teologii i pobożności, tradycyjnych modlitw i przepisów zakonnych. (Pisaliśmy o młodych dominikanach: „Osiem jaskółek wiosny” oraz siostrach Rodziny Maryi: „Miejsce, gdzie rodzi się na nowo holenderski Kościół”, ale jest ich więcej).
Choć brzmi to brutalnie, rewolucyjne pokolenie siostry Annette Heere, wciąż wierzące w zbawcze skutki liberalizacji i sekularyzacji Kościoła jak w socjalizm, musi odejść, aby umożliwić nową, tym razem prawdziwą wiosnę Kościoła.

Źródła: knr.nl, reginacoeli.nl

Komentarze

  1. Nie znam dobrze historii, ale obiło mi się o uszy, że w Średniowieczu w Salerno była uczelnia medyczna, na której wykładały i studiowały kobiety. Jeśli to prawda, nie było to raczej nauczanie indywidualne.

    BTW, świetny artykuł, podaję dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz