Kardynał Wim Eijk: „Nie poddaję się”, ale bankrut nie może głosić wiary

W amerykańskim serwisie katolickim pillarcatholic.com ukazał się wywiad z kardynałem Wimem Eijkiem, arcybiskupem Utrechtu i prymasem Holandii, pod tytułem „Nie poddaję się”. 27 stycznia kardynał Wim Eijk będzie gościł w Warszawie z okazji publikacji polskiego wydania jego książki poświęconej teologii ciała Jana Pawła II. Przy tej okazji planowane jest spotkanie dyskusyjne z jego udziałem na temat Kościoła w Holandii. Mam zamiar w nim uczestniczyć, a być może uda mi się nawet coś powiedzieć o moim doświadczeniu Kościoła holenderskiego. Szersze informacje pojawią się później, ale już teraz gorąco Państwa zapraszam do przybycia na spotkanie z kardynałem, gdyż na pewno będzie ogromnie interesujące. Na razie zamieszczam kilka fragmentów z wywiadu na pillarcatholic.com – niektóre stwierdzenia dotyczące kwestii zamykania kościołów wydają się dyskusyjne i sądzę, że zostaną poruszone na spotkaniu.
Przy okazji podaję linki do kilku poprzednich tekstów na blogu, dotyczących zamykania kościołów w archidiecezji utrechckiej. Wynika z nich, że sprawa budzi więcej emocji, niż wydawałoby się na podstawie wywiadu. Więcej tekstów jest dostępnych pod tagiem „desakralizacja obiektów kultu”:

Fragmenty wywiadu z kardynałem Wimem Eijkiem na pillarcatholic.com

Tron biskupi kard. Wima Eijka w katedrze św. Katarzyny
w Utrechcie z jego herbem i hasłem „Noli recusare laborem”
– „Nie odrzucać pracy”. Fot. © DK
[…] Więzi wiernych katolików z Kościołem w mniejszym stopniu opierały się na treści wiary, a bardziej na więzach relacji społecznej: W kościele katolickim byłeś ochrzczony, więc chodziłeś do szkoły katolickiej, do gimnazjum katolickiego, do harcerstwa katolickiego… Pracując, byłeś członkiem związku katolickiego, byłeś członkiem katolickiego związku sportowego… […] W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych dobrobyt w Holandii rósł bardzo szybko. A kiedy ludzie są zamożni, mają możliwość życia bardziej niezależnego od siebie. W ten sposób ludzie u nas w kraju stali się indywidualistami, bo więzi społeczne nie były już tak ważne. I dlatego jedyne, co łączyło ludzi z Kościołem, odpadło. Kościół działał jako wspólnota oparta na więziach społecznych między członkami; jednak frekwencja na mszach spadła w latach 1955–1965 o 50%, a następnie malała w wolniejszym tempie. Sekularyzacja wciąż postępuje. W niedziele frekwencja w kościele wśród katolików wynosi 2,5%. W wyniku pandemii Covida zaobserwowaliśmy spadek liczby osób uczęszczających do kościoła o 1/3. Następnie nastąpiło lekkie ożywienie, ale nadal jest ono bardzo niskie. To konsekwencja 70–80 lat sekularyzacji, która rozpoczęła się w okresie powojennym, wraz z osłabieniem więzi społecznych. […]

Musimy bardzo wyraźnie głosić wiarę. Kiedy będziemy mieli jasność co do treści wiary, zawsze znajdziemy ludzi, którzy będą na to otwarci. […] Kilka lat temu zorganizowaliśmy zajęcia dla młodzieży w naszej diecezji, w których wzięło udział ponad 100 uczestników. Dla większości z nich była to pierwsza taka aktywność w życiu. Prowadziłem warsztaty dotyczące spowiedzi, wyjaśniając istotę sakramentu spowiedzi i udzielając praktycznych rad, jak się spowiadać. Myślę, że w następnej godzinie adoracji eucharystycznej wszyscy lub prawie wszyscy uczestnicy udali się do jednego z księży dostępnych do spowiedzi. […] Weźmy na przykład Światowe Dni Młodzieży. Wzięło w nich udział ponad 1000 młodych ludzi z Holandii. Jeśli spojrzeć na liczbę katolików w kraju i liczbę osób obecnych na Światowych Dniach Młodzieży, to mamy jeden z najwyższych wskaźników ze wszystkich krajów na świecie. Jesteśmy więc zsekularyzowani, ale są dobre znaki. […] Pomimo malejącej liczby wiernych, co roku młodzi ludzie decydują się w tym kraju zostać katolikami i często stają się chrześcijanami z ogniem Ducha Świętego, dobrymi, aktywnymi chrześcijanami, którzy robią coś dla Kościoła i prowadzić osobiste życie modlitewne. A tego właśnie brakowało po II wojnie światowej. Mieliśmy solidną organizację Kościoła, ale wśród większości wiernych brakowało osobistej relacji z Bogiem i życia w osobistej modlitwie. Bardzo ważną osobą, która to zauważyła, był Karol Wojtyła, który został papieżem Janem Pawłem II. Kiedy pisał swoją pracę doktorską w [Belgii], przyjechał do [Holandii] jako turysta. A w liście napisał o kościele w Holandii, on powiedział, że podziwia organizację Kościoła, ale zauważył też, że czegoś brakuje, czyli osobistej duchowości u ludzi. Teraz widzimy późniejsze konsekwencje tego. […]

Powinniśmy głosić klasyczne nauki Kościoła, które będą prawdziwe na zawsze. Były prawdziwe, są prawdziwe i będą prawdziwe w przyszłości. Nie powinniśmy się poddawać, bo wiemy, że żadna kultura nie pozostanie na zawsze. Żyjemy obecnie w kulturze hiperindywidualistycznej, która nie pozostanie na zawsze. Pewnego dnia to minie. Dlatego bardzo ważne jest, abyśmy stanowili teraz kreatywną mniejszość w społeczeństwie. To samo mówił Benedykt XVI wielokrotnie. […] Benedykt zaczerpnął tę koncepcję od Arnolda Toynbee, angielskiego filozofa historii XX wieku, który badał wzlot i upadek ponad 20 kultur. Doszedł on do wniosku, że powstanie kultury praktycznie zawsze następuje pod wpływem kreatywnej mniejszości, ludzi o cechach przywódczych, którzy mają odpowiedzi na wyzwania współczesności. Dzięki Ewangelii Jezusa mamy odpowiedzi na wyzwania stojące przed każdym okresem na świecie. Kiedy Kościół jest twórczą mniejszością, może wpłynąć na powstanie nowej kultury i ją schrystianizować. Nie poddaję się. Żyjemy w bardzo trudnych czasach. Ale pewnego dnia wszystko się zmieni. […]

Katedra św. Katarzyny w Utrechcie. Fot. © DK
Połączyłem parafie [archidiecezji utrechckiej] w latach 2008–2011. Liczba parafii spadła z 326 do 48. Dlaczego to zrobiliśmy? Przede wszystkim dlatego, że mieliśmy niewielu księży. Kiedy przyjechałem do Utrechtu w 2008 roku, miałem jednego księdza, który miał 13 parafii, więc miał do czynienia z 13 radami parafialnymi i z każdą z nich musiał spotykać się przynajmniej 10 razy w roku, czyli 130 posiedzeń rad parafialnych rocznie. […] Innym czynnikiem było to, że w mniejszych parafiach coraz trudniej było znaleźć nowych członków rad parafialnych, którzy byliby w stanie kierować parafią. […] Trzecim czynnikiem było to, że chcieliśmy połączyć siły. Mieliśmy wiele małych parafii, które praktycznie były martwe. Ale mieliśmy też parafie, które były żywsze. Łącząc takie parafie, staraliśmy się stworzyć wspólnoty, które wciąż żyją i mogą rozwijać działalność duszpasterską. Konsekwencją tego było to, że każda parafia miała pewną liczbę kościołów. Jeden proboszcz ma trzy z tych dużych parafii połączonych, co daje w sumie 15 kościołów. Oczywiście nie jest możliwe, aby jeden ksiądz odprawił w niedzielę 15 mszy św.; zatem musimy organizować celebracje Słowa z Komunią Świętą, ale to nie jest idealne rozwiązanie. To nie jest Eucharystia. […] Nie chodzi tylko o koszt, ale także o inne czynniki. Kiedy przychodzisz do praktycznie pustego kościoła, musisz zadać sobie pytanie, kto jako ostatni wyjdzie i zgasił światło? Kiedy nie ma zakrystiana, organisty, kierownika chóru, nie ma już członków chóru, wspólnota należąca do określonego kościoła w pewnym momencie nie ma już życia. To moment, w którym wskazane jest zamknięcie kościoła. Rada parafialna najlepiej zna lokalną sytuację. Rada parafialna przedstawia propozycję, gdy widzi konieczność zamknięcia kościołów. Następnie autoryzuję to i wycofuję kościół z kultu Bożego, jeśli zgadzam się z ich argumentami. […] W pewnym momencie musimy wycofać Kościół z kultu Bożego i go sprzedać. W przeciwnym razie parafie upadają. A kiedy jesteś bankrutem, nie możesz już głosić wiary. […] W roku 2028, w którym ukończę 75 lat i złożę rezygnację, archidiecezja będzie miała około 20 parafii, każda z jednym lub dwoma kościołami. Zatem liczba parafii, księży i katolików w końcu się zrównoważy. Spodziewam się, że do tego czasu będziemy mieli mały Kościół, ale Kościół młodszych, przekonanych katolików. […]

Całość wywiadu jest dostępna pod adresem www.pillarcatholic.com/p/cardinal-eijk-i-dont-give-up

Komentarze