Holenderski minister ds. ochrony
prawnej Sander Dekker zapowiedział wprowadzenie ustawy, zgodnie z
którą sądy państwowe będą mogły rozwiązać małżeństwo
katolickie lub zawarte w innych wyznaniach religijnych. Jest to
jaskrawe pogwałcenie fundamentalnej zasady rozdziału Kościoła od
państwa. Dekker, znany z walki z religią (regularnie atakuje też
istnienie szkół o charakterze wyznaniowym), nie pierwszy raz
zapowiada tę ustawę. W ubiegłym roku wycofał się z podobnej
propozycji wskutek krytyki, ale, jak widać, nie zamierza z niej
zrezygnować.
Minister Dekker (należący do partii
premiera Ruttego VVD, niesłusznie uznawanej czasem za konserwatywną)
opublikował swoją zapowiedź na portalu internetowym rządu
holenderskiego dokładnie w dniu ogólnoświatowej akcji protestu
przeciwko prześladowaniu chrześcijan oraz mniejszości religijnych,
polegającej m.in. na podświetlaniu na czerwono kościołów (w
samej Holandii było ich 45). Swemu tekstowi nadał prowokacyjny
tytuł: „Szybszy koniec małżeńskiej niewoli” (brrr, nie chcę
sobie wyobrażać, jak wyglądają relacje rodzinne pana ministra,
skoro w taki sposób najpierw kojarzy mu się małżeństwo).
Jeśli sądzą Państwo, że chodzi tu
o rozwiązywanie małżeństw zawieranych siłą (także z dziećmi),
typowych dla islamu czy innych toksycznych wspólnot religijnych,
które pojawiły się w Holandii wskutek szerokiego otwarcia kraju na
tzw. „ubogacenie kulturowe” (podobnie jak w Niemczech, Szwecji
itd.), to jest to pomyłka. Lewica i liberałowie holenderscy, na
wzór swoich kolegów z innych krajów, chętnie wyszukują
najbardziej drastyczne zwyrodnienia jakichkolwiek wspólnot
religijnych i przypisują je każdej religii jako takiej, w
szczególności chrześcijaństwu, a w szczególności Kościołowi
katolickiemu. Dlatego ustawa ma dotyczyć ślubów wyznaniowych,
zawieranych we wszelkich związkach religijnych, z Kościołem
katolickim włącznie.
Sander Dekker, sam ateista, zalicza
prawo do rozwodu do tzw. swobód fundamentalnych. „Norma jest
jasna. Każdy musi mieć prawo do rozwodu i móc kontynuować życie
niezależnie od siebie nawzajem. Odnosi się to zarówno do
małżeństwa cywilnego, jak i zakończenia związku religijnego,
niezależnie od tego, czy ten związek towarzyszy małżeństwu
cywilnemu czy nie. Niemożliwe i niedozwolone jest, aby jeden
małżonek powstrzymywał drugiego od uzyskania wolności” – to
jego słowa zacytowane przez portal „RTL Nieuws”. Dlatego, jeśli
zaproponowana przez niego ustawa zostanie przyjęta, sędzia
rozpatrujący pozew o rozwód będzie mógł orzec – w jednej i tej
samej procedurze – o zakończeniu nie tylko małżeństwa
cywilnego, lecz także kościelnego czy zawartego według praw
jakiejkolwiek innej wspólnoty religijnej.
Nie trzeba dodawać, że w przypadku
katolickiego (czy zawartego w innych Kościołach chrześcijańskich,
posiadających sakramenty i sukcesję apostolską) małżeństwa
sakramentalnego takie orzeczenie nie będzie miało żadnej mocy
sprawczej, ale minister zapewne tego nie wie.
Jak podaje „Allgemeine Dagblad”,
według naukowców z uniwersytetu w Maastricht problem przymusowego
pozostawiania w małżeństwie wskutek odmowy rozwodu ze strony
współmałżonka występuje przede wszystkim u ortodoksyjnych żydów
i muzułmanów (w takiej kolejności), ale zdarza się też u
chrześcijan i hinduistów. Dotyka przede wszystkim kobiety – od
kilkudziesięciu do kilkuset, choć redakcja nie podaje, jakiego
obszaru i okresu dotyczy ta liczba.
Znany holenderski ksiądz Jan-Jaap van
Peperstraten skomentował na Twitterze: „Ta propozycja jest
groteskowym pogwałceniem rozdziału między Kościołem a państwem”.
Natomiast biskup koadiutor stołecznej diecezji
haarlemsko-amsterdamskiej Jan Hendriks (z wykształcenia prawnik
kanonista) poświęcił tej sprawie wyczerpujący artykuł na swoim
blogu „Arsacal”. Pisze w nim między innymi: „Inną sprawą
jest to, czy stawianie tych spraw w sposób, w jaki to zrobił,
odpowiada jego roli ministra. Jego podejście jest moim zdaniem
uproszczone i przekracza granicę, mianowicie granicę poszanowania
wolności religijnej oraz rozdziału Kościoła od państwa. Ochrona
praw człowieka ma ogromne znaczenie, ale takie podejście nie
stanowi właściwej drogi. Kolejne pytanie dotyczy tego, czy prawo do
rozwodu należy do praw człowieka”. Zdaniem Hendriksa w obecnym
kontekście można wątpić, czy państwo powinno nadal wymagać
zawarcia małżeństwa cywilnego przed udzieleniem ślubu
kościelnego, a nawet, czy warto wciąż utrzymywać istnienie samego
małżeństwa cywilnego (nie wyznaniowego).
Obiektywnie rzecz biorąc, problem
faktycznie istnieje, bo teraz zdarza się nawet, że sądy odsyłają
rozwodzących się małżonków do sądu szariackiego, jak gdyby
państwo holenderskie uznawało w porządku państwowym muzułmańskie
prawo szariatu. Wydaje się jednak, że zupełnie wystarczyłoby, aby
instytucje państwa holenderskiego przestały przyzwalać na
postępującą islamizację życia społecznego kraju (o innych tego
przejawach pisaliśmy np. w tekstach: „Islamizacja holenderskich uczniów przestaje być tematem tabu”, „Na żądanie muzułmanów miasto Utrecht wycofuje z promocji dzieła Caravaggia i jego uczniów,bo są chrześcijańskie”, „Nielegalni imigranci zajmują siłą kolejne budynki w Amsterdamie. Władze przymykają oko”, „Wróg publiczny: święty Mikołaj, czyli felieton aluzyjny”). Bez tego
nawet ustawa wprowadzająca unieważnianie przez państwowe sądy
sakramentów chrztu czy kapłaństwa nie pomoże...
Źródła: arsacal.nl, ad.nl,
rtlnieuws.nl, kn.nl
Komentarze
Prześlij komentarz