Nijmegen: Rzymianie, męczennicy II wojny i Doktor Kościoła – część I

Kiedy w kraju w tylu miejscach dzieje się tyle inicjatyw upamiętniających Powstanie Warszawskie, jego bohaterów i ofiary, ja przebywam w tej części Holandii, gdzie tragedia II wojny jest nadal równie obecna jak w Polsce. Tabliczki na domach i chodnikach, upamiętniające poległych żołnierzy sojuszniczych armii i ofiary cywilne, cmentarze wojenne, muzea operacji wojskowych i armaty na pomnikach, wreszcie kwartały modernistycznej zabudowy w centrach miast i miasteczek, wśród której tu i ówdzie tkwią pojedyncze budynki XIX-wieczne, renesansowe czy gotyckie, boleśnie przypominając, że kiedyś stały tam piękne starówki – to wszystko przypomina mi Polskę.

Nad starówką w Nijmegen góruje odbudowany z ruin kościół św. Szczepana


Holendrzy bardzo dbają, by nie wygasła pamięć o ich wyzwolicielach (w tym Polakach) ani poległych przodkach. W Nijmegen w jednym z kościołów napotkałam plakat akcji, który tak mnie poruszył, że chcę zacząć od niego, zamiast od początku: „Daj twarz wszystkim zabitym podczas wojny w Nijmegen!” Zdjęcie przedstawia Annie Jacobs-van-Eldik (1915-1944), będącą jedną z prawie tysiąca osób, które zginęły podczas zbombardowania miasta przez Amerykanów 22 lutego 1944 r. Adres strony: www.oorlogsdodennijmegen.nl Zawaliła się wówczas i wypaliła większość zabytkowej starówki. Dzisiaj na ulicach otaczających ten obszar zamieszczone są znaczki informujące o zasięgu tej katastrofy, podobnie jak w Warszawie oznaczone są granice getta.

Nie było to jedyne bombardowanie Nijmegen, ale to było najgorsze w skutkach. Friendly fire aliantów zabił zapewne niewiele mniej Holendrów niż Niemcy i pozostawił rujnujący skutek w psychice narodu. Dużo łatwiej żyć w świecie, gdzie zbrodniarzami są nasi wrogowie, a wśród swoich generalnie czujemy się bezpiecznie. Holendrzy znaleźli się między dwiema walczącymi stronami i ginęli pod bombami obu stron, także własnych sojuszników – i nie tylko w Nijmegen. Odnoszę wrażenie, że była to jedna z głównych przyczyn pojawienia się utopijnego pragnienia zupełnego usunięcia resztek przeszłości i zaczęcia całkiem od nowa, aby budować nowy świat bez wojny (temat ten poruszam także w tekście „Okrągły jubileusz najstarszego ocalałego kościoła katolickiego w Rotterdamie” i innych tekstach z tagiem „burzenie kościołów”). W efekcie zainicjowali rewolucję modernistyczną, która w latach 60. opanowała Kościół zachodni, oraz rewolucję społeczną (nie tylko seksualną) ’68 roku, która w rzeczywistości zaczęła się w ’66 roku w Amsterdamie.

Ale wróćmy do początku. W miejscu dzisiejszego Nijmegen, na strategicznie położonym pagórku nad rzeką Waal Rzymianie założyli pierwszy obóz wojskowy już w 15 r. p.n.e. Potem doszły kolejne, a z czasem miasto otrzymało nazwę Ulpia Noviomagus Batavorum i stało się jednym z największych ośrodków ich władzy na limesie (granicy imperium, więcej: „Holandia i Niemcy zgłaszają słynny rzymski limes na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO!” i inne teksty z tagiem „imperium rzymskie”).

Rzymska przeszłość Nijmegen jest wszędzie obecna; tutaj zejście na parking.
W bliższej i dalszej okolicy powstawały kolejne obozy, świątynie i wille, tak że śladów po Rzymianach pozostało do dziś wiele i archeolodzy wciąż odkrywają nowe. W Nijmegen i okolicy jest to m.in. fragment akweduktu (Berg en Dal), kawał muru koło wzgórza Valkhof czy pozostałości świątyń w Elst i Herwen, nie mówiąc o setkach zabytków ruchomych przechowywanych dzisiaj w muzeum starożytności w Lejdzie, muzeum Valkhof w Nijmegen i innych. Lokalizacje stanowisk archeologicznych zawiera mapa na stronie https://www.archeologieopdekaart.nl/, a wszelkie informacje o terenach dzisiejszej Holandii w czasach rzymskich są publikowane na stronie https://www.romeinen.nl/.

Południowo-wschodnia Holandia nigdy nie przeżyła hiatusu wieków ciemnych i cywilizacja europejska kwitnie tam bez przerwy od ponad dwóch tysiącleci. Upadło imperium rzymskie, ale powstało nowe cesarstwo Karola Wielkiego, a potem Ottonów. Zabytkiem z tych czasów jest kaplica św. Mikołaja (Sint-Nicolaaskapel) na wzgórzu Valkhof. Na przełomie VIII i IX wieku Karol Wielki wybudował tam pałac wraz z kaplicą pałacową, bardzo podobną do słynnej kaplicy pałacowej w Akwizgranie. Dzisiaj nazywamy ten styl karolińskim. Obecna budowla pochodzi mniej więcej z roku 1000, ale karolińskie cechy jej architektury są dobrze widoczne.

Karolińska kaplica św. Mikołaja
Świadectwem tej niesamowitej dwutysiącletniej ciągłości są też nazwy topograficzne. Obszary te należały za czasów Juliusza Cezara do plemienia Batawów i do dziś nazywają się Betuwe. Inny przykład: bardziej na północ, w obecnej prowincji Overijjsel, której stolicą jest Zwolle (opisane przez mnie w tekście „Zwolle – miasto świętych i dominikanów”) leży Salland, którego nazwa pochodzi od Franków Salickich – to była ich kolebka. Krótka powtórka z historii: to właśnie oni opanowali w V wieku dużą część rzymskiej Galii, dając początek dzisiejszej Francji, której nazwa pochodzi właśnie od nich; a rządzący nimi ród Merowingów stał się pierwszą francuską dynastią. Jej przedstawiciel Chlodwig przyjął w 496 r. chrzest katolicki, dzięki czemu Francja do dziś nazywana jest najstarszą córą Kościoła.

W końcu X wieku w Nijmegen przebywała cioteczna wnuczka cesarza bizantyjskiego Teofano, wydana za mąż za cesarza Zachodu Ottona II. Wątek polski – to jej syn, cesarz Otton III, miał niewątpliwie także dzięki niej tak szerokie horyzonty europejskie, że przyjechał do Polski na Zjazd Gnieźnieński, żeby oddać cześć relikwiom św. Wojciecha, spotkał się z księciem Bolesławem Chrobrym, nałożył mu diadem i wręczył włócznię św. Maurycego, co było równoznaczne z uznaniem niezależności państwa Polan. Pozostali niemieccy władcy tego okresu usiłowali Polskę podbić i siłą włączyć do swoich własnych włości. To właśnie w Nijmegen cesarzowa Teofano zmarła, aczkolwiek pochowano ją później w Kolonii. Upamiętnia ją dziś piękny mural w pobliżu wzgórza Valkhof.

Na wzgórzu zachował się jeszcze jeden zabytek, absyda kaplicy św. Marcina wzniesionej w połowie XII wieku przez cesarza Fryderyka Barbarossę. Słynny cesarz Barbarossa wybudował tam cały pałac, a nie tylko kaplicę, ale ocalała tylko absyda (w stylu karolińsko-romańskim) – całą resztę zburzono w 1796 roku, po zajęciu tych obszarów Holandii przez rewolucjonistów francuskich. W nowych warunkach demokracji zabytek miał nie przypominać o wielowiekowym panowaniu królów.

Tyle, jeśli chodzi o historię. W drugiej części tekstu powędrujemy po Nijmegen śladami dwóch wielkich katolickich świętych, związanych z tym miastem: Doktora Kościoła, jezuity Piotra Kanizjusza oraz karmelity Tytusa Brandsmy, filozofa, patrona dziennikarzy, męczennika Dachau, jedynego holenderskiego świętego XX wieku.

Zdjęcia: © DK

Komentarze