Trzej święci z dwóch krańców Niderlandów

Zbieram materiały do tekstu o niedawnej pielgrzymce papieża Franciszka do Belgii i będzie to trudne i wymagające znacznego czasu zadanie. Wezmę się więc pewnie do tego dopiero w weekend (i mam nadzieję, że nie rozejdzie się to po kościach, jak już się zdarzało…). Dzisiaj zaś, ulegając prokrastynacji i niechęci do wysiłku, postanowiłam napisać coś innego i opowiedzieć o dzisiejszych patronach. Żyli dobrze ponad tysiąc lat temu i wiadomo o nich niewiele, więc będzie krótszy i łatwiejszy :) A zawsze dobrze poznać kolejnych świętych, żeby móc prosić ich o wstawiennictwo w sprawach, w których się specjalizują.

Od dawna nie prezentowałam Państwu niderlandzkich świętych, zatem dzisiejszy dzień, 3 października, w którym Kościół wspomina niezależnie od siebie trzech świętych z południowych i północnych rubieży ziem niderlandzkich, jest dobrą okazją do przywrócenia tego cyklu.

Patroni prowincji, której nie było

Najpierw dwaj Ewaldowie, Czarny i Biały albo Ewald Ciemnowłosy i Ewald Blondyn. Żyli w VII wieku i należeli do wielkiej grupy mnichów iroszkockich i anglosaskich, ewangelizujących Stary Kontynent w „ciemnych wiekach” po upadku cesarstwa rzymskiego. Pochodzili z Nortumbrii, a kształcili się w Irlandii, i mogli należeć do ekipy ewangelizacyjnej głównego apostoła Holandii, świętego Willibrorda („Terminator bożków”, „Święty Willibrord przyniósł Holandii wiarę i cywilizację”, „Tańcząca procesja w Echternach – największe święto religijne Luksemburga”); chociaż inni autorzy twierdzą, że bardziej prawdopodobne jest, iż rozpoczęli swoją misję nieco później. W każdym razie postanowili poświęcić się ewangelizacji słynących z dzikości Sasów. Działo się to sto lat wcześniej, zanim porządek z Sasami zrobił Karol Wielki, podbijając ich państwo i chrystianizując ich.

Prezbiterium kościoła św. Kuniberta z relikwiarzem świętych Ewaldów (po lewej).
Fot. Wikimedia Commons/Fleischer-Amteroth.

Wybrali obszar dzisiejszej Westfalii. Ich historia była podobna do naszego świętego Wojciecha: udali się najpierw do rządcy lokalnego władcy, który okazał im życzliwość, przyjął ich i obiecał zaprowadzić do swojego szefa, by z nim pomówili o „ważnym orędziu”, jakie dla niego mieli. Ale dowiedzieli się o tym szeregowi Sasi, którzy słyszeli już o działaniach misjonarzy chrześcijańskich, i nie chcieli tracić swoich świątyń ani zmieniać swojej pogańskiej religii na nową, narzuconą siłą. Napadli więc na nich i pojmali. Ewald Biały został szybko zabity mieczem, Ewalda Czarnego zaś po torturach poćwiartowano. Ciała zostały wrzucone do Renu. Stało się to wszystko w Aplerbeck, dziś w granicach Dortmundu, 3 października, między 691 a 693 rokiem. Obecnie w miejscu tym stoi ich (nowoczesny…) pomnik. Ciała męczenników zostały odnalezione i w 695 roku Pepin z Herstalu sprowadził je do kościoła św. Kuniberta w Kolonii, gdzie ich relikwie do dzisiaj doznają czci wiernych (wspomnienie liturgiczne obchodzone jest 3 października w diecezjach Essen, Kolonii, Münster i Paderborn).

Figury św. Ewaldów w kościele w Druten.
Fot. Wikimedia Commons/Pete J. Fontijn
Ale Ewaldowie nie działali wyłącznie na terenie współczesnych Niemiec. Głosili Chrystusa także po holenderskiej stronie współczesnej granicy, w okolicach Coevorden. To nadgraniczne miasteczko leży w prowincji Drenthe i dlatego Ewaldowie są uznawani za jej patronów. I stąd zagadkowy tytuł: „Patroni prowincji, której nie było”. Ta część Holandii jest do dziś najmniej zaludniona, najdziksza i najuboższa. Najciekawsze obiekty turystyczne w niej to dolmeny :) Jeśli pamiętają Państwo z nauki historii w szkole lekcję na temat powstania niepodległej Holandii, to pierwsza nazwa tego państwa brzmiała „Republika Siedmiu Zjednoczonych Prowincji Niderlandzkich”. Ale republika obejmowała osiem prowincji, a nie siedem! Tą „brakującą” było właśnie Drenthe, tak biedne (więc nie mogące wystawić odpowiedniego wojska), że jego przedstawicieli nie dopuszczano do głosowań w Stanach Generalnych, czyli holenderskim parlamencie…

Ewaldowie mają też w Holandii jeden dedykowany im kościół, co ciekawe, poza Drenthe. Znajduje się on w miejscowości Druten koło Nijmegen, ponieważ podlegała ona kiedyś arcybiskupstwu kolońskiemu.

Wojak, który został mnichem

Przenosimy się teraz na południowy kraniec ziem niderlandzkich, do Saint-Gérard koło Namur, niedaleko granicy francuskiej. Miejscowość ta dawniej nosiła nazwę Brogne, ale została przemianowana na cześć swojego najwybitniejszego mieszkańca, świętego Gerarda z Brogne. Żył on w latach ok. 895-959 i pochodził z rodziny książąt Dolnej Austrazji. Jego matką była Plektruda, siostra biskupa Stefana z Liège. Początkowo zajmował się wojaczką, podobnie jak święci Ignacy Loyola czy Gerlach z Houthem (polecam tekst: „Święty Gerlach, Hildegarda z Bingen i Rolling Stones”). Ale w 917 roku musiał udać się do Paryża w jakichś interesach. Zatrzymał się w słynnym opactwie Saint-Denis i tam zrodziło się jego powołanie: życie tamtejszych mnichów wywarło na nim takie wrażenie, że postanowił do nich dołączyć. Po jakimś czasie wybudował nowy klasztor na własnych ziemiach, we wspomnianym Brogne. Musiał być dobrym organizatorem, bo przez resztę życia zajmował się reformowaniem, na prośby biskupów i władców świeckich, innych klasztorów na terenie dzisiejszej Belgii i północnej Francji (między innymi w Gandawie i Mons) – w sumie osiemnastu! Wszędzie przywracał surową dyscyplinę zakonną i wprowadzał regułę św. Benedykta. Zmarł w opactwie w Brogne 3 października 959 roku i tam został pochowany. Kanonizowany został w 1131 roku.

Co ciekawe, Ewaldów i Gerarda łączy jeszcze to, że ich groby i większość relikwii zniszczyli barbarzyńcy (protestanccy powstańcy chłopscy w Niemczech w 1525 r. i rewolucjoniści francuscy), a współcześnie wystawiono im wyjątkowo brzydkie pomniki. Nie pokazuję ich, a w zamian wybrałam zdjęcie prezbiterium kościoła św. Kuniberta w Kolonii, w którym ustawiony jest relikwiarz świętych Ewaldów, i ich figury z kościoła w Druten.

Źródła: kenteringen.nl, Wikipedia

Komentarze